Linuxowy Romet Ogar 200
|
Autor |
Wiadomość |
Linux
.
Liczba postów: 247
Imię: Kuba
Skąd: Łódź
Pojazd: Inny
|
RE: Linuxowy Romet Ogar 200
Wracam po małej przerwie. Dziś postanowiłem trochę porozkręcać Ogarka, żeby wszystko przejrzeć. Niestety odkryłem, że nie jest tak kolorowo jak myślałem.
Pierwsze rozczarowanie pojawiło się przy zdjęciu kanapy. Blacha pod nią jest cała pęknięta i nadaje się tylko do wymiany. Kanapa miała póki co zostać, ale nie wiem czy jest sens to doraźnie spawać. Ogólnie kanapa do wymiany.
Im dalej tym gorzej. Po zdjęciu klosza lampy nie mogłem wyjść ze zdumienia... w środku znajdowała się samochodowa żarówka, bez żadnej oprawki etc. latała sobie jak chciała. Musze dokupić oprawkę żarówki oraz prawdopodobnie też odbłyśnik.
Dopiero teraz zauważyłem, że w liczniku od strony tarczy są dwie dziury, jak się okazało jakiś młodociany tjuner chciał zrobić tam kontrolki i obudowa jest powytapiana i są w środku dwie diody (oczywiście latają luźno i nie są nigdzie podłączone). Tarcza do wymiany, albo licznik...
Zaraz za przełącznikiem (krótkie/długie, klakson) na kablach było sporo izolacji. Skrywała ona porozdzierane przewody, połączone inaczej niż oryginalnie. I tutaj pytanie do Was, czy ten przełącznik jest rozbieralny i czy mogę dorobić mu od początku przewody?
W tłumik była wkręcona jakaś śruba, jak przypuszczam trzyma ona bebechy,czego brakuje mojemu tłumikowi, żeby można było ją wyjąć?
Sytuacja hamulca tylnego wiedziałem, że nie jest kolorowa, ale nie wiem jak się za to zabrać, co dokupić? Macie może jakieś zdjęcia jak powinno to wyglądać? (dołączam fotki jakie patenty są obecnie u mnie).
Boję się, aż zdejmować kół w obawie co tam zastanę. Szczęki z drutu ? Brak łożysk? Popękane ośki?
A miało być tak fajnie
Fotki tego co opisywałem:
... i stan obecny
Sugestie, pytania, propozycje, porady, uwagi, komentarze bardzo mile widziane!
|
|
28-05-2014 01:36:25 |
|
|
Quake96
Zielono mi :D
Liczba postów: 2,750
Imię: Piotr
Skąd: Bydgoszcz
Pojazd: Romet Ogar 200
|
RE: Linuxowy Romet Ogar 200
Zrobiłbym Ci te zdjęcia, ale aparat mi padł.
Nie rozumiem co trudnego jest w złożeniu dźwigni. Z jednej strony masz tą część, którą dociskasz nogą. Potem pręt dźwigni przechodzi przez otwór w ramie i na końcu ma gwint. Do tego przy tym gwincie, pręt jest lekko "nacięty", tak aby można było tam umieścić ten płaskownik i usztywnić go, aby się nie kręcił wokół prętu. Cała filozofia
- Patrz pan, ale ciśnie tą jawką, no wariat!
- Ale panie, to dopiero drugi bieg się kończy...
"Skończyło się jak Bruce Lee, czy misja w kosmodromach
Nie nagra tego Grundig czy Unitra Diora...."
|
|
29-05-2014 17:40:13 |
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
|
|