(01-10-2017 21:51:18)rafi555 napisał(a): niektórzy nie znają zasad a potem wypadki i pretensje ale brak światel (bla bla)
Ale tak w ogóle:
Jaka to różnica, czy lampa, lub gwizdek, są częścią roweru, czy zespołu rower-rowerzysta? Przecież rower bez rowerzysty i tak nie pojeździ, a z zewnątrz chodzi o to, by widzieć cały ten zespół, a to dla bezpieczeństwa rowerzysty i innych na ulicach, a nie dla jakiejś pogiętej praworządności socjalistycznej! Komu się tak cholernie mylą cele ćwiczenia, powody istnienia tego prawa? Czołówki są legalne jako
jedyne światło przednie w wielu
normalnych krajach, krajach, gdzie prawo służy czemuś więcej, niż uzasadnianiu karania ludzi "za krnąbrność", niż trzymanie ludzi za mordę, by mieli respekt dla waaadzy!
Tak, trzeba być widocznym, tak, wolno tępić "batmanów" (choć nie dla dobra ich samych, bo to niemoralne i bo to odbieranie Obywatelom ich Praw, ale dla dobra wszystkich innych, np. by "batmani" nie potrącali pieszych, lub by nie powodowali, że kierowcy samochodów by popełnianiali nieumyślne przestępstwa). Ale po co, w imię jakiego grzyba robić takie wszawe rozgraniczenia, czy coś jest częścią roweru, czy raczej jest na rowerzyście?
Czy warto walczyć o tak gówniane różnice? Co to dzisiaj w ogóle znaczy "integralna część roweru", skoro już dopuszczono zdejmowanie lamp w dzień, skoro WSZYSTKO da się demontować? Zdejmujemy błotniki w suche dni! Rowery flip-flop mogą mieć lub nie wolnobieg przechodząc dowolnie z konfiguracji single-speed i fixie przez przekręcenie koła! Bagażnik może być montowany i demontowany, np. zastępowany fotelikiem dla dziecka! Trialowcy demontują siodełko do trikow! Co jest dziś na stałe? Nic nie jest! Chyba ważniejsze, by w czasie jazdy móc świecić, by być widocznymi i samemu widzieć, by być słyszalnymi i tak, nie zapomniałem, owszem, by móc zawsze
zahamować, niż by to rower był zdolny do tych aktów samodzielnie, jak jakiś chory pojazd autonomiczny.
Czy nasi polscy prawodawcy muszą koniecznie co dzień dawać powody, byśmy wahali się, czy oni postradali rozsądek i zdrowie psychiczne, czy raczej są interesowni i skubią nas do gołej dupy pod byle pretekstem?
Na deser: policjant sprzwdzający hamulce w opisany w artykule sposób, brudząc rowerzyście jego siodełko i kierownicę... Autorowi arykuliku śnią się mokre sny totalitaryzmu, marzy powrót czasów Bieruta i Gomułki!? Dzisiejszy przeciętny polski "pies" ma trouble odróżnić przód o tyłu roweru, np. ostatnio w czasie "rutynowej kontroli", wątpliwie legalnej, ale typowej dla polskiej policji akcji, usiłowali znaleźć numer ramy jednego z moich rowerów, które zrobiłem ja sam, dość niechlujnie i bardzo to widać, że numer serii to musi być "jeden"... Oni nie byli by w stanie sprawdzić hamulców w opisany sposób, bo nie znają się, bo rower to dla nich coś niegodnego dorosłego! Dadzą się pokroić, byle tylko nie patrolować na rowerze. A nikt im tego nie karze, bo ich przełożeni, czyli prawodawcy, posłowie, mają to gdzieś. A to myśmy ich wybrali. Niestety, to myśmy też dali im zarabiać pięciecyfrowe sumy co miesiąc, rozbijać sie służbową furą przy pełnej bezkarności immunitetu. Nasi wybrańcy, ze wszystkich klubów i barw - mają nas w dupie.
Zapamiętajmy im to!