Witam ponownie! Ponieważ moja wiedza na temat rowerów radzieckich ulega systematycznemu poszerzaniu, pora na aktualizację przewodnika.
Najpierw uzupełnię i poprawię informacje z części pierwszej.
1. Okazało się, że zarówno Urala, jak i Ukrainę zaczęto produkować
(czy może bardziej nazywać) wcześniej, niż zakładałem. Szperając po sieci natrafiłem na egzemplarze pochodzące z połowy lat '60. Zastąpiły one w ogóle nieznane w Polsce rowery Progres produkowane w większości radzieckich fabryk rowerów. Polecam zajrzeć na znakomitą stronę veloretro.ru, można tam podziwiać wiele wspaniałych niespotykanych u nas rowerów, w tym
np. jubileuszowe edycje Ukrain na 100 urodziny Lenina i 60 rocznicę Rewolucji Październikowej.
2. Błąd, fatalny błąd z mojej strony, z który najmocniej przepraszam.
Zlałem ze sobą dwie fabryki. "Beznazwowa" damka 112-512 była produkowana w Penzańskim Zakładzie Rowerowym (ПВЗ), który nosił imię Michaiła Frunze
i, zwłaszcza we wcześniejszych rocznikach, do tego odnosił się skrót nazwy fabryki (ЗИФ). Model 112-512 produkowany mniej-więcej od początku lat '80 do lat '90 był absolutnym hitem eksportowym do krajów przyjaźniących się ze Związkiem Radzieckim. Jest ich na pęczki we wszystkich byłych republikach i krajach bloku wschodniego.
Natomiast zakład w Żukówce produkował Desny. Co ciekawe, ta mała miejscowość tak jest związana z przemysłem rowerowym, że dziś w herbie ma właśnie jednoślad i łosia (który widniał także na tabliczce na główce ramy przed naklejką "okulary").
Teraz pora na mały bonus.
Tisa (nazwa pochodzi od rzeki na Ukrainie) to mały składakopodnoby rowerek na kołach 20 cali dla dzieci i młodzieży.
Tę pokrakę produkowano w późnych latach '80 i wczesnych '90
w ЛВЗ (Lwowski Zakład Rowerowy). W Polsce trochę Tis już wywęszyłem, jedną nawet posiadam. Prawdopodobnie była krótka patria oficjalnie wyeksportowana do naszego kraju. Niektóre egzemplarze można spotkać pod zapewne eksportową nazwą Turikan. Fatalnie skonstruowana (bo o projektowaniu to raczej nie może być mowy), cieniutka rama sprawia, że
jest to chyba jedyny radziecki rower, o którym można powiedzieć, że się łamie. Co ciekawe, Tisę można zaliczyć do składaków. Trójkąt da się odkręcić od reszty ramy, co zapewne miało być uproszczeniem konstrukcyjnym.
Aha, i nie dajcie się zwieść - przednie "lagi" to atrapa.
Cóż - pieriestrojka zrobiła swoje nawet w kwestii jednośladów.
Wcześniej raczej nie można było powiedzieć o jakimkolwiek rowerze
ze wschodu, że jest "dla funu".