Może nie tyle sceptyka, co raczej konserwatystę i nie aż takiego laika - dzisiaj zwyczajnie trudno o totalną ignorancję w tej kwestii: wszędzie bowiem bombardują nas coraz to nowszymi parametrami sprzętu elektronicznego.
Mają one już tyle tych wszystkich smartów, generacji, innowacji, hard-ów, light-ów czy bajtów, że do 'obiegu' wchodzą coraz to większe przedrostki... Nie wspominając o tempie rozwoju. Czy jest więc możliwość nabycia kilkuletniego, (a przez to tańszego) ale markowego i sprawdzonego sprzętu, bez obawy o szybką i/lub dużą przepaść technologiczną?
Sceptyko-laicyzm
Jak prawdopodobnie większość z Nas tu na Forum - skłaniam się raczej w stronę - nazwijmy to -
klasyki niż ku
absolutnym nowościom - te oczywiście w pewnych dziedzinach śledzę (i podziwiam). Jednakże
co innego czytać z wypiekami na twarzy
o wybitnych dokonaniach inżynierów Maserati, a co innego spośród setek tysięcy możliwości -
dokonać wyboru artykułu nie-pierwszej potrzeby. Za ciężko uciułane pieniążki...
Wprost proporcjonalnie do kwoty, którą trzeba przeznaczyć oraz odwrotnie proporcjonalnie do przydzielonego
priorytetu dla danej rzeczy - zwiększa się w nas tytułowy
sceptyko-laicyzm...
A może to tylko ja tak mam...
Ile za ile, co po co
Nerwica natręctw,
sceptyko-laicyzm, przyzwyczajenia... Przywiązuję się do rzeczy. Nie do wszystkich, nie chorobliwie - ale jednak. Co gorsza, dopasowuje je do siebie i na odwrót, zaczynam je lubić... Dlatego zmiana telefonu, czy komputera, które miesiącami (latami) ustawiane były "pode mnie" to męki są straszliwe.
Nie dało się jednak w nieskończoność odwlekać nieuniknionego - rad, nie rad, musiałem zacząć szukać nowego "kompa"... Tzn. moja narzeczona zasugerowała, żeby wziąć właśnie
brand-new - czyli drogi, no bo przecież na lata... czyli na raty... ergo - zanim go spłacę, to już będzie stary... czyli co?
Używka.
To oznacza jednorazowy wprawdzie, ale większy wydatek - dylematy i kompromisy, układy z samym sobą...
Czyli co w końcu?
Think, Jerry, think!
Wiedziałem, że chcę laptop, bo w perspektywie przeprowadzki i raczej remontu obecne rozwiązanie -
stacjonarka (MkIII) - będzie niepraktyczne. A po ciężkich (dosłownie, bo to klamot był) doświadczeniach z
Toshibą (Mk2) miał być faktycznie poręczny i lekki - żeby włożyć w razie potrzeby do plecaka i nie martwić się o skoliozę... No i nie badziewie, żeby przeżył ewentualne tułaczki...
Wymagania techniczne przybrały taki kształt: dysk SSD, minimum 4GB RAM-u, procesor Intel Core i3/5 (lub równoważne), sprawna bateria, przekątna 10"-14" (max) i system Windows min. 8.1.
Najrozsądniejszy wybór - sprzęt po-leasingowy. Zapinamy tylko budżet i jedziemy!
Trzy razy podnosiłem górną granicę. I tak oto, pożyczając sam od
siebie z przyszłego miesiąca - pod koniec marca br. nabyłem
Lenovo ThinkPad X230 (MkIV).
Mały, ale wariat
Mały, lekki komputer. Matryca 12,5",
waga z zasilaczem to niecałe 1,6 kg. Stan - nie miałem się do czego przyczepić, serio. Żadnej ryski na obudowie, nic nie lata, wszystko działa, zawiasy "sztywne"...
czerwony "guzik" na klawiaturze i naprawdę pancerna konstrukcja - to cechy rozpoznawcze starych, dobrych ThinkPad-ów. Znaczy nie znam się, ale akurat to wiedziałem -
to przecież klasyk...
Podświetlana klawiatura (dwa stopnie jasności
+ lampka ThinkLght przy kamerce jako trzeci) - niby
bajery, ale teraz nie wyobrażam sobie jakoś ich braku...
Dwa porty USB 3.0 (tyle dobrze, że oznaczone na niebiesko, a nie zgaduj-zgadula) - dziś to już nie imponuje, a co gorsza
jest jeszcze antyczny 2.0 - taki "dyżurny-zawsze gotowy" - odbiornik myszy mam tam wpięty...
Minus tych czasów to także brak gniazda HDMI i faktycznie, to boli... ale na to akurat jest recepta.
Współczesnych może także wprawić w konsternację gniazdo
ExpressCard oraz czytnik różnych, starodawnych kart pamięci...
Ale po więcej oryginalnych parametrów zapraszam do Internetu - ja natomiast otrzymałem sprzęt nieco "uwspółcześniony" -
to jest ten moment, w którym Lenovo zaczyna zadziwiająco szybko odrabiać straty.
Numerki, cyferki, liczby... robią wrażenie...
Na dobry początek zacznę od tego, w jakiej specyfikacji dotarł komputer.
Procesor Core
i5 trzeciej generacji, dysk
SSD 128GB,
8GB RAM (DDR3L),
Windows 10 Pro 64 bit,
nowa bateria (5,6 Ah) wraz z
oryginalną ładowarką (co nie jest wcale standardem). Grafika zintegrowana (
Intel HD 4000). Jasne, to nie są dzisiaj parametry na
ochy i achy, ale nie jest to też wstyd -
X230 trafił do sprzedaży w 2012 roku - czyli 8 lat temu. (!)
8 lat temu miałem taki telefon...
NOWY.
Jak nowy wygląda za to
ThinkPad.
Po ośmiu miesiącach użytkowania przeze mnie nic się nie zmieniło. Nakleiłem mu zaraz po zakupie naklejkę na obudowę, za dwie dychy (czerwoną - wiadomo), żeby utrzymać ten stan. I ona też wygląda jak nowa...
Jeśli chodzi o jego działanie, to już na starcie pokazał się z dobrej strony. Przesiadłem się na 8
giba RAM-u z wcześniejszych czterech i SSD zamiast HDD - toż to kosmos. Trzy i pół minutowa piosenka na etapie końcowej produkcji - kilkanaście ścieżek, na każdej wpięte efekty, kompresory, pasma, bramki cuda na kiju - renderowała mi się 3-4 razy szybciej niż na poprzednim "piecu" - no szał, sąsiadów zapraszałem, po rodzinie dzwoniłem z tą
dobrą nowiną
Ten laptop nawet w 2020-tym roku jest całkiem szybki. Mimo to - zapytałem mojego przyjaciela serdecznego, który
komputerami zajmuje się w zasadzie odkąd pojawiły się pierwsze
Atari czy
Commodore... no oczywiście - o co Polak mógł zapytać:
czy da się jeszcze szybciej?
Wyjaśniłem mu co konkretnie kupiłem. Model i konfigurację skwitował tak:
porządny komputer. A odnośnie 'przyspieszenia', czyli podwojenia mojemu
ThinkPad-owi RAM-u rzekł:
no, będziesz zadowolony.
I jestem cholernie zadowolony.
Hit, czy kit?
Przez całe to
podsumowanie jakoś udawało mi się uciekać od najistotniejszej tu chyba kwestii -
czy warto dziś zainwestować w markowy, ale kilkuletni sprzęt?
Jeśli chodzi o moje subiektywne odczucia, to jest to bez wątpienia najlepszy komputer, który kiedykolwiek dane mi było użytkować na co dzień.
Po dołożeniu pamięci efekt był odczuwalny natychmiast - nie spodziewałem się aż takiej różnicy. Chociaż to niepozorny, pozbawiony portu HDMI maluch - nie tworzy to żadnych barier. Niemal współczesny komputer. Za 49zł (!) dokupiłem dedykowaną stację dokującą:
W ten sposób niewielkich rozmiarów, lekki
kompik wystarczy "odłożyć na miejsce", by w jednej chwili zamienić pewne oczywiste niedogodności, wynikające z jego rozmiarów, na wszystkie dobrodziejstwa, jakie daje skrojone wedle osobistych preferencji
Centrum Dowodzenia.
Do stacji podłączony mam 21-calowy monitor, odsłuchy, dużą klawiaturę, jakieś tam inne pierdoły - co istotne,
podłączyłem to raz. I o zabawie z kabelkami zapomniałem - jak przy stacjonarnym "pececie". Mało tego -
w razie potrzeby jest możliwość pracy na dwóch ekranach jednocześnie. Jakby komuś 21" było mało, rzecz jasna...
Jest jednak pewien haczyk -
docker ma osobne (mocniejsze) zasilanie, ale w laptopie i tak musi znajdować się bateria. Jeżeli ktoś jest
gapą, to może zupełnie nieświadomie skrócić jej żywot...
Ja akurat staram się o nią dbać i
po ośmiu miesiącach wciąż mogę być spokojny o te minimum 3-4 godziny normalnego używania. Pod warunkiem, że nie będę go cały czas "świecił" na maksymalnej jasności, ale tego nie robię i generalnie
odradzam takie praktyki w każdym urządzeniu "na baterie".
No to ile w końcu?
Najlepszym, bo najbardziej wymiernym obiektywizmem, jaki mogę Wam zapewnić, są pieniądze... No, to liczymy!
Nowy ThinkPad X230 kosztował ok.
4600zł - w linku specyfikacja, którą oferował za te pieniądze...
Dla porównania - jego dzisiejszy odpowiednik, czyli
X280...
OK, mamy kontekst. Moja alternatywa:
Za
po-leasingowy i zmodernizowany laptop w stanie wzorowym oraz z gwarancją rozruchową zapłaciłem
690zł.
Stacja dokująca z mocniejszym zasilaczem -
85zł.
Naklejka (a czemu nie?) -
24zł.
Rozbudowa pamięci RAM:
320zł.
Specyfikacja na dzień dzisiejszy wygląda tak:
Procesor:
Core i5 Ivy Bridge (2 x 2,6 - 3,3 GHz)
Pamięć:
16 GB DDR 3L (1600 MHz)
Dysk:
128 GB SSD
Grafika:
Intel HD 4000 (350 - 1200 MHz)
I to wszystko za łączną kwotę 1119zł.
W tym miejscu zamierzałem dokonać porównania na tle innych używanych/ odnowionych laptopów dostępnych obecnie na rynku do
1200zł pod kątem tego, co oferują.
Pomimo wliczenia (dodatkowych przecież) akcesoriów -
nie ma w tych pieniądzach nic porównywalnego - i szczerze mnie to zdziwiło. Nie wiem co tu napisać.
Back to the Tent...
Liczby także zdają się mówić, że się opłaciło, ale czy to w gruncie rzeczy istotne?
Nie.
Najzwyczajniej na świecie: pozytywnie
mnie -
sceptyko-laika - ten komputer zaskoczył. Nie spodziewałem się.
I to najlepsze podsumowanie.
Pozdro600!