Dzień dobry, część i czołem, pytacie co dziś ze złomu wziąłem?
Ano Malwę. A dokładniej coś, co kiedyś nią było
i teraz znowu jest.
Ale zacznijmy od początku. Jakieś dwa miesiące temu
znalazłem swój wymarzony od dawien dawna rower,
a mianowicie Oriona. Ale jaki to był Orion! Nie zjeżdżony,
wszystko było na swoim miejscu, a całość zdobił piękny
napis od szablonu. Byłem w nim zakochany, mogłem się na niego
gapić godzinami, aż bałem się wsiąść w obawie,
że nigdy bym już nie zszedł. Równocześnie był to jednak najbardziej
tragiczny rower w mojej złomiarni. Następnego dnia pękła mi w nim
rama i to chyba w najbardziej newralgicznym miejscu.
Od tego czasu Orion stał smutnie oparty o sosnę i powoli ulegał
stopniowej dekompletacji i siłom natury.
Pewnego razu, jadąc na pełną niebezpieczeństw misję, której
celem była para laci na bazarze, wstąpiłem na okoliczny skup złomu.
Na pierwszy rzut oka - nic ciekawego. Zaraz jednak za stertą wanien,
obok kontenera, zobaczyłem dosyć sporą grupkę ludzi grzebiących
w zwłokach... rowerów! Pędzę i już widzę, że będzie ciekawie,
a równocześnie będę musiał stawić czoła trudne decyzji,
co brać, bo przy takim zainteresowaniu w przyszłym tygodniu raczej
już tego nie będzie. Hmmm... co my tu mamy? Ze trzy chińce,
dwie ramy od szwabów, wrak młodzieżowej pseudo kolarzówki ZZR'a
(miała coś kombinowane z główką ramy i widłem - nie ruszałem),
resztki wczesnej Ukrainy (tej było mi naprawdę szkoda) i właśnie
opisywaną Malwę. Od razu przypomniał mi się gnijący Orion,
a w głowie już powstał obraz gotowego dzieła. Wyrwałem zdobycz
reszcie myśliwych, popędziłem do wagi, 15zł na ladę i jedziem!
No i już stoi na kołach. Mechanicznie jest już dobrze,
ale nie oznacza to, że nie czekają ją zmiany.
Mam plan, by była kompletna i oryginalna, może nawet uzbrojona
w jakieś gadżety z epoki, ale zachowywała charakter takiego
patynowego szczurka. Do zrobienia mam:
-MYCIE i to porządne.
-wymiana tylnej opony, bo już jest łysawa.
-montaż bagażnika (może się ulituję i malnę go na czarno).
-montaż oryginalnego tylnego koła (wpierw muszę ogarnąć torpedo).
-zamontowanie dynama i podłączenia go do lampek.
-montaż gadżetów z epoki, takich jak odblaski, lusterko, ramię
bezpieczeństwa, może również chlapacze i jakieś stare sakwy.
-wymiana kierownicy na jakąś wyższą, do tej póki co nie mogę
się przyzwyczaić.
I to chyba wszystko, potem już tylko latać i czekać,
aż koła poodpadają.