Cześć, wczoraj odebrałem papiery oraz tablicę do komara wiec chciałem się przejechać.
Więc kask na głowę i w drogę (przy sobie żadnych narzędzi)...
Jechałem prostą drogą po asfalcie i starałem się nie katować maszyny bo raz że ważę swoje a dwa że jest świeżo wszystko poskładane.
Zauważyłem jedną rzecz że jak jadę powyżej 35km/h to zaczyna mi przerywać jak by brakowało mu paliwa, więc spokojnie "gnałem" te 30 km/h do domu.
Około kilometra przed domem, jak by odcięło paliwo i silnik zamilkł.
Próbowałem odpalać ale cisza nawet nie chciał zaskoczyć jak by iskry nie miał.
Stojąc na poboczu czytałem na forum co może być tego przyczyna i dużo osób pisało że kondensator.
Podobno po ostygnięciu około 10min znowu zapali, więc czekałem grzecznie...
Minęło chyba z 15 i próbuję i nic to mu pompką daje paliwa do gaźnika i zaczynam kopać.
Przy przepustnicy otwartej na max załapał ale jak tylko zmniejszyłem ilość dodawanego gazu czuć było że zaraz zgaśnie.
Wskoczyłem i dojechałem do domu z poszarpywaniami.
Tego samego dnia zabrałem się za wymianę kondensatora oraz przerywacza na nowy.
Wszystko poskładałem ustawiłem zapłon i odpalił od strzała, popracował z 15min na wolnych obrotach więc wziąłem go po raz kolejny w grogę.
Tym razem komar jechał bez problemu 40-45km/h (z górki) i było czuć moc oraz płynność w przyśpieszaniu. przejechałem tak 7km i uwierzcie mi spuchł mi tłok

Na szczęście wcisnąłem szybko sprzęgło po czym się zatrzymałem, na poboczu (godzina 21 już ciemno) znów chwile poczekałem i tłok odpuścił po czym dojechałem do domu, tak wiem musze wymienić całą górę.
Dziś natomiast dolałem troszkę więcej oleju do baku i pojechałem na przejażdżkę około 16km na hardkora, zgasł mi znów po 7km ale cała drogę przerywał i nie mógł się rozpędzić do 40km/h.
Chyba że, zwolniłem maszynę i przeciągnąłem go trochę na jedynce to potem wrzucając bieg drugi i przez jakiś czas mogłem jechać około 40km/h. bez typowego katowania oczywiście.
Wracając do tego jak zgasł to stałem z 20 minut i nic kopałem paliłem z popychu i nic. Znów spróbowałem metody z wczoraj i przelałem go benzyną z pompki gaźnika.
Odpalił, przejechałem jakieś 800m i zgasł.
Znów się zatrzymałem i pompowałem paliwo, po raz kolejny odpalił i już tak dojechałem do domu, jakieś 4km ale cała drogę musiałem pompować paliwo na gaźniku.
Więc tak teraz sam wnioskuje że raczej jest gdzieś problem z paliwem.
Dodam że iglica ustawiona na trzecie wcięcie by dostawał więcej paliwa.
Gaźnik raczej ustawiony dobrze, macie jakieś pomysły co należy zdiagnozować?
PS: sorka za lekturę...