O, Motorowerzystce będę musiał piwo postawić, albo kratę. Bo jak bym miał przelać za każdy przetłumaczony odcinek który obejrzałem, to by browaru w Polszy zabrakło.
Jeżeli chodzi o tamte gatunki, to oczywiście caramelldansen (nie do końca ten gatunek no ale )
A jeżdżąc karetką często otwieram wszystkie szyby i walę tym.
"Ten komar za pomału się porusza"
20-12-2018 21:20:11
1 osoba postawiła piwo gabriel0 za ten post:1 osoba postawiła piwo gabriel0 za ten post. Motorowerzystka (12-20-2018)
Ostatnio jak jechaliśmy z kolegą Trampkiem przez miasto to puściłem Metallicę na cały regulator. Nie wiem dlaczego, ale ludzie dziwnie się patrzyli
Co nie znaczy, że jej nie lubię.
rafi555 Dlaczego dziwne? Wszystkie mają prawdziwy sens ukryty pomiędzy wierszami. Z polskich nie mogę skojarzyć teraz żadnej, która mi się taka wydaje, zagraniczne prędzej, choćby "Vamos a la playa" czy "No tengo dinero" zespołu Righeira, ale wynika to pewnie z niezrozumienia okoliczności w jakich był pisany tekst. Przy jak jeszcze ten pierwszy odbieram jako protest przeciw testom bomb atomowych, tak tego drugiego nie pojmuję za nic. https://m.joemonster.org/art/43854
Wzmożona kontrola społeczna złomowisk podstawą sukcesów w zdobywaniu interesującego mienia.
Nie wiem jak bicie, ale "chcemy bić ZOMO" nie jest przypadkowe. Ludzie przekształcili tak ten fragment podczas koncertu w 1982 (środek stanu wojennego).
A co do walki, to w pierwotnej wersji "Autobiografi" wcale nie "wiatr odnowy wiał", a "wujek Józek zmarł". A wujek wąsa miał gęstego i Czajką wożony był
Albo ich płyta: UNU. Starożytny egipski ptak wolności. Taa...
Wzmożona kontrola społeczna złomowisk podstawą sukcesów w zdobywaniu interesującego mienia.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 21-12-2018 17:55:26 przez Dawdzio.)
Wszyscy myślący, że potrafią śpiewać PRZED SZEREG wyySTĄP!!!
Tylko bez oszustw, na głos.
Jak z czytaniem się nawet wyrabiam (póki nie zginę w gąszczu znaków), to mózg się nie wyrabia z przetwarzaniem (a trzeba spapugować wymowę czytając oryginalny zapis) a język próbuje nadganiać. Pod koniec pierwszej zwrotki sam się z siebie nabijam, a jest jeszcze refren i druga zwrotka
Wzmożona kontrola społeczna złomowisk podstawą sukcesów w zdobywaniu interesującego mienia.
Dawdzio napisał(a):Wszyscy myślący, że potrafią śpiewać PRZED SZEREG wyySTĄP!!!
Paanie! Dzie po hiszpańsku! Polskich piosenków ni ma? Ale Twój post przypomniał mi o iSing W sumie "Jak zapomnieć" Jeden Osiem L ma taki szybki rytm Ale pewnie chodzi o to żeby się pośmiać więc spróbowałam swoich sił w "śpiewaniu" Despacito, myślałam że takie typowe karaoke będzie łatwiejsze - YHYM... Połamałam sobie język! Dawdzio, żądam odszkodowania
Moja propozycja na dziś dzień. Polecam cały album Love death Immortality tak samo jak Drink The Sea, który wydaje mi się ma trochę inne brzmienie, takie bardziej surowe i starsze.
A to do końca życia będzie mi się kojarzyć z zimowym lataniem polonezem atu. Miałem to nagrane na kasecie i zdarłem do tego stopnia, że kasety nie dało się uratować.
Jak kogoś interesuje to uwaga opowieść:
Był niby płyn w chłodnicy. Lecz mrozy przyszły tak straszliwe że nawet on nie oparł się niskiej temperaturze.
Wyszedłszy z domu i po krótkich oględzinach stanu układu chłodzenia już wiedziałem, że muszę napuścić ciepłej wody do wanny celem rozmrożenia chłodnicy.
Polonez jak to polonez. Chłodnicę wyciągasz w ciągu 3 minut 15 sekund za pomocą klucza płaskiego typu 10 i śrubokręta.
Po uruchomieniu pojazdu z 3-ch innych akumulatorów połączonych razem i załadowaniu kasety magnetofonowej ruszyłem ze zgrzytem oleju w skrzyni.
Pizgało niesamowicie. Magnetofon zmieniał przędkość swojego odtwarzania niczym romet jadący po górkach, to szybciej to wolniej. Czasami potrafił się zatrzymać i trzeba było popchnąć.
Samochód po odpaleniu o godzinie 7:30 już wiedział że nie zazna spoczynku do późnych godzin wieczornych.
Nawet podczas tankowania propan-butanu do samochodu, stanowczo wyraziłem obsłudze stacji moją niechęć do zatrzymywania pracy silnika. Jasnym było że na oblodzonym podjeździe nie uda się go uruchomić z popychu. Człowiek obsługujący dystrybutor spojrzał się na mnie swoimi pobłażliwymi oczami, jak na ostatniego menela ubranego w coś ciepłego ze śmietnika który włamał się do samochodu, którego drzwi można było otworzyć przez dziurę wyżartą przez rdzę w drzwiach. Zapowiadał się piękny dzień z zaplanowanym weń mini-zlotem zimowym w miejscowości oddalonej o jakieś 40km.
Godzina 11. Po 10-minutowym postoju celem zlokalizowania wycieku paliwa oraz którymśtam przewinięciu kasety do początku, ruszyłem na ustaloną godzinę 12-tą. Nie czuję już palcy. Tych u rąk oczywiście. O tych w nogach już zdążyłem zapomnieć że istnieją.
Na miejscu po wyjściu na moich nowych szczudłach z samochodu i szybkim nawiązaniu nowych znajomości skutecznie wprosiłem się do czyjegoś malucha celem przeżycia. Nawet moja wolno-stojąca (da się ją postawić) kurtka która była tak sztywna jak i brudna, nie zapobiegła przemrożeniu organizmu.
Godzina 13:15. Objazd po mieście. Magnetofon daje wyraźne oznaki niezadowonenia spowodowane zaistniałą temperaturą. Sprzęgła już nie używam wcale, bo nie mam jak. Gaz tylko orientacyjnie przekręcając tyłek na fotelu celem wydłużenia lub skrócenia mojej byłej prawej kończyny. Moment w którym już nie dało rady utrzymać właściwego kursu na drodze z powodu niemożności utrzymania kończynami górnymi kierownicy prawie przeświadczył mnie o tym że zginę marnie. Kochałem swojego poloneza. Wiedziałem że to już ostania próba przewinięcia kasety do początku. W myslach zaczynałem układać testament. Rometa rozłupać i wywieźć na złom tak by nikomu się nie przydał. Komputer dać pierwszemu lepszemu kolekcjonerowi zabytków. Poloneza postawić na grobie jako powód śmierci. Auto po zwolnieniu przezemnie jakichkolwiek urządzeń sterowniczych zatrzymało się i zsuneło na swych letnich oponach delikatnie w stronę pobocza. Zatrzymał się magnetofon i oznajmił że on nie będzie już pracować w takich warunkach. Martwa cisza... informacje z uszu przestały docierać do mózgu jak i moja aktualna myśl o przewracających się pół metra przedemną panewkach i zderzających się korbowodach które jeszcze przed chwilą słyszałem, zatrzymała się w pół zdania. Okropnym jest nie móc sobie nic pomyśleć.
W tym momencie wydażył się punkt zwrotny. 13:24 i pół. Puściła nagrzewnica. Resztką sił i ręką niczym miotłą przekręciłem kratki nagrzewnicy w kierunku dłoni o której pamiętałem że całkiem nieźle kiedyś działała.
To była najprzyjemniejsza chwila w moim życiu, gdy błyskawicznie po minimalnym odzyskaniu czucia wymieniłem bezpiecznik wentylatora nagrzewnicy, którego wartość 20A była zbyt mała by ruszyć zamarznięty silnik.
Dalszych działań nie pamiętam. Płakałem ze szczęścia gdy magnetofon znowu ruszył ze swoją wachliwą prędkością.
To właśnie jest moja opowieść i moje wspomnienia o podanym dziś linku. Ps, nie byłem pijany pisząc to. Pozdrawiam.
Forum by Tomasso94 2010 - 2023. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis i odczyt zgodnie z ustawieniami przeglądarki.