No a więc... Od piątku walczyłem z silnikiem i chyba wygrałem (okaże się jak odpali)
To zaczęło się od zwykłej paczki
I połowa pokoju została zasypana gratami.
Mając wszystkie graty zacząłem od wału a dokładniej tulejki główki korbowodu. wszystko elegancko rozwierciłem, pasowanie sówliwe normalnie baja bongo a tu się okazuje nie.
Nie wiedzieć czemu wyszło krzywo i musiałem gnać do sklepu no nową tulejkę która na szczęście rozwierciła się prawidłowo a wał trafił do zamrażarki. Pozakładałem łożyska i ostatni raz rzuciłem okiem na schemat tego cudu techniki i zaczeło się społawianie.
Nie szło to łatwo, trzeba było pomocy drugiej osoby żeby ładnie to poskładać i wydawało by się że się udało. Niestety skrzynia ciężko chodziła. Co mogło być przyczyną? Po nieprzespanej nocy i ciężkich przemyśleniach w pracy podjąłem decyzję - rozpoławiamy. Wszystko rozebrałem i byłem pewny że nowy wałek zdawczy nie trzyma wymiarów choć ładnie pasuje do wałka głównego lecz to nie było to. Wiec przyjrzałem się grzechotce którą znalazłem na złomie
i ząłożyłęm ją bo ta co była nie nadawała się i to było to po prostu tulejka która w niej była nie trzymała wymiarów i haczyła i z 2 grzechotek musiałem złożyć jedną dobrą
Na szczęście miałem uszczelkę między połówki więc całość jeszcze poskładałem. I musiałem iść po silnik z ogara
jako dawcę niektórych części.
Rozbieranie dobrze szło i nagle dupa
Cylinder cię jakby przytarł i musiałem czekać do dnia dzisiejszego. Więc z rana poleciałem do kolegi i zrobiłem szlif.
A potem w domu elegancko dorobiłem nowe szpilki. Z tym też był nie lada problem bo trzeba było wykręcić jakoś urwaną szpilkę którą w końcu po wielu próbach rozwierciłem. Otwory na nowe szpilki pogłębiłem a następnie nagwintowałem i wkleiłem na klej bo stare otwory były bardzo rozkalibrowane.
W między czasie też jako tako przymierzyłem sprzęgło.
I tu znów pojawił się problem bo założyłem jeden pierścień a pozostałe 2 nie pasowały bo były od komara i musiałem jechać do sklepu po nowe.
Tak to pasuje
I w końcu robota zaczęła się kleić.
Więc założyłem te pierścienie.
Wypolerowałem szpilki których jak się okazało i tak nie widać.
I założyłem cylinder tu jest to dobrze pokazane jak ja to sobie fajnie składam. Zakładam uszczelkę i wkładam tłok a następnie tylko symbolicznie święcę uszczelkę hermetymiem. Czemu takie kombinacje alpejskie ? Proste żeby jak coś nie wyjdzie znowu to hermetyku nie skrobać a po za tym nie upaprze się tak bardzo rąk tym tałatajstwem.
Simeringi pozakładane więc czas na sprzęgło które swoją drogą eksplodowało mi w pokoju i trzeba było tego szukać i do ponownego montażu musiałem użyć pomocnika.
Z zębatką też był problem bo 11z wydawała się po założeniu łańcucha zahaczać i musiałem już 2 raz dziś gnać do sklepu.
został jeszcze tylko zapłon który był sprawny i czysty więc tylko przeszlifowałem papierem 2000 krzywkę.
Całość po złożeniu prezentuje się tak:
Więc modlitwa i różaniec żeby jutro ogarek odpalił i dał się przejechać. A jak się uda to się rozbierze go do malowania i innych cudów.
Także czeka mnie część dalsza tego galimatiasu.