Dobry wieczór wszystkim forumowiczom!
Chciałbym zaprezentować moją motorynkę Pony 301 oraz tę część jej historii, którą znam.
Nie mam wiedzy na temat jej pochodzenia, ani użytkowania w czasach po roku produkcji. Wiem tylko, że około roku 2010 kupił ją bez dokumentów dla swojego syna od swojego znajomego z Warszawy mój wujek, brat mojego taty. Po kilku latach mój tata odkupił ją dla mnie, miałem może z 10-12 lat. Sprzęt był w stanie agonalnym, silnik z rozsypaną skrzynią biegów, wytartą dziurą w karterze przez łańcuch. Tylna opona łysa, stan przedniej dobry - znaczy była palona guma.
Poza tym zardzewiała i zdekompletowana, tylna lampa z jakiegoś Ursusa, połowy instalacji ani plastików brak.
Tata postanowił, że ją dla mnie wyremontuje. Rozebrał na części, oddał do piaskowania i malowania proszkowego na śliczny, czerwony kolor. Niedługo po tym, z różnych powodów, motorynka trafiła na 10 lat na strych a ja musiałem z marzeniem się pożegnać. Do czasu.
W końcu pełnoletni już ja, po tych wszyskich latach chodzenia na strych i zaglądania ukradkiem do kartonów z częściami, postawiłem przed tatą sprawę jasno - chcę ją robić. Składanie tego cuda zajęło mi około rok, głownie przez to że kompletnie się nie znam na motorowerach ani niczym podobnym. Nie byłbym też w stanie porządnie zrobić remontu silnika, więc wysłałem go do naprawy, z ktorej filmiki są na Youtubie:
Pierwszy filmik z naprawy
Drugi filmik z naprawy
Może trochę kontorwersyjnie, ale wleciał zapłon CDI, z którego jestem jak na razie bardzo zadowolony. Sprzęt po złożeniu jeździ przyzwoicie, a prezentuje się tak:
Przy składaniu nie dążyłem do odtwarzania w 100% stanu z fabryki, a raczej do zbudowania po prostu ładnej, działającej sztuki, która będzie podobać się przede wszystkim mi, bez pogoni za wszelką cenę za oryginalnymi częściami. Dlatego trafiły do niej chińskie plastiki i pierdoły, albo elementy w nieoryginalych kolorach np. koła. Zupełnie mi to nie przeszkadza, lecz zdaję sobię sprawę, że nie wszyscy popierają takie podejście.
Teraz bujam się z zarejestrowaniem tego złoma, gdyż nie mam na niego papierów. Pozdrawiam w tym miejscu serdecznie wojewódzkiego konserwatora zabytków, od którego na decyzję czekam już 2 miesiące, oby była pozytywna.
Tak wygląda historia spełnienia mojego nastoletniego marzenia o motorynce, mimo że urodziłem się w epoce, gdzie nikt z młodych już o nich nie pamięta. Jestem otwarty na wszelką krytykę i porady, jeśli post wzbudzi zainteresowanie, to podzielę się ciągiem dalszym, jak poszło z rejestracją.
Pozdrawiam serdecznie.