W ostatnim czasie udało mi się zrealizować jedno z moich największych marzeń, a dokładniej mowa tutaj o posiadaniu i remoncie klasycznego czterokołowca. (No, dokładniej mówiąc o rozpoczęciu remontu
)
Opcje do wyboru były dwie- Volkswagen Garbus 1963 lub Trabant.
Pamiętam jak dobre kilka lat temu w pewnej wiosce stał sobie Trabant w nadwoziu Universal. Całkowicie wrośnięty w ziemie, oczekiwał na lepsze czasy w okolicach kurnika. Już wtedy rodzice rozmawiali z jego właścicielem w kwestii odkupienia, jednak niestety bajzel w dokumentach sprawił że temat się rozpłynął..
Trabi z czasem zaniknął, a mnie pochłonęły jednoślady.
Tymczasem przenosimy się mocno w przyszłość, a dokładniej do dnia 20 sierpnia 2020 roku.
W dniu tym pojawiłem się u pewnego mechanika, dobrego znajomego z przeszłości mojego taty.
Obgadywane są kwestie naprawy silnika Volkswagena, a ja w międzyczasie delikatnie kręcę się po placu. Po chwili zza ciężarówki zauważam znajomą sylwetkę-
Do tego razy dwa! Oba Trabanty stały sobie delikatnie upchnięte w róg placu, oczekując na lepsze czasy..
Obiecałem sobie wtedy że zrobię wszystko co w mojej mocy aby uratować je od zapomnienia.
Nieco ze swoich niedokończonych projektów odsprzedałem dalej, aby mogły dalej sprawiać radość innym.
Finalnie w zeszłym miesiącu dokładanie dogadaliśmy temat z poprzednim właścicielem, a oba egzemplarze stały się moją własnością..
Laweta dowiozła je całe i bezpieczne do nowego domu.
(O drugim mowa będzie w innym temacie, nie ma obecnie potrzeby łączenia.)
Biały od początku wydawał mi się.. Inny- To adekwatne słowo do tego odczucia. Samochód ten ma w sobie coś niezwykłego, jednak o tym za moment.
Tak wyglądała sytuacja po odblokowaniu kół i zmianie opon, niestety Stomile nie wytrzymały 12 lat na flaku..
'Łaciaty' to bardzo ciekawa wersja. Nie jest to najbogatsze wyposażenie, jednak posiada kilka smaczków niespotykanych w zwykłych trabantach.
Posiada inne dywaniki, radio z głośnikami, kontrolkę rezerwy, ekonomizer stworzony specjalnie dla tej konfiguracji. (Nie zastaniemy go w żadnej innej wersji trabanta)
Długo wymieniać można by różnice, gdyż jest ich praktycznie 26.
W dużym skrócie mówiąc była to dosyć interesująca wersja.
Na jego stanie w znacznym stopniu odbił się bardzo długi postój pod chmurką, jednak pomimo stereotypu wcale nie jest tak źle!
Jego blachy wytrzymały próbę czasu, i oprócz progów wcale nie jest źle.
(Jaskółka utrzymała się w dobrej kondycji, podłoga jest praktycznie cała. Wiadomo że drobne dziurki się znajdą, jednak jak na Trabanta jest na prawdę dobrze..)
W dniu wczorajszym spędziłem przy nim nieco czasu, zmyłem postojową warstwę mchu.. Obecnie ponownie w jego 'oczach' pojawił się błysk, a prąd zaczął przywracać do życia praktycznie wszystko..
Użyję delikatnie nieadekwatnego określenia, jednak moje odczucie było podobne do tego, które poczuli Polacy uruchamiający światła w Czarnobylu lata po katastrofie..
Zabrzmiało to pewnie nieco specyficznie, jednak to na prawdę magiczne uczucie..
Moment, w którym do starego niepotrzebnego nikomu wraku powraca życie.. Stare reflektory ponownie dają niezwykłe żółte światło, oświetlenie kabinowe ponownie zabłysnęło.. Radio zaczyna grać jak za starych dobrych lat..
Silnik ma sporą chęć do życia, jednak obecnie walczę jeszcze z problemami natury gaźnikowej-
Liczę że jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, jego dwusuwowe serce zabije jak lata temu..
Wątek drugiego Trabiego pojawi się prawdopodobnie na dniach, na razie zdradzę jedynie tyle
Serdecznie Pozdrawiam każdego który doczytał moją długawą wypowiedź do końca, zapraszam do komentowania.