Witam!
Na wstępie chciałbym podziękować wszystkim forumowiczom, którzy zechcieli podzielić się ze mną swoją nieocenioną wiedzą i pomogli mi zdiagnozować usterkę, która unieruchomiła mojego Ogara na wiele lat - bez was pewnie byłby dalej marazm i stałaby czekając na rozwiązanie problemu przy okazji wymieniając 90% części oczywiście oprócz tych zepsutych... Dziękuję!
Przejdźmy teraz do samej historii Gdańskiej 205tki, skąd się wzięła, jak znalazła się w moich rękach... Otóż urodziła się ona w 1989r, a jej obecny (i już ostatni!) właściciel, czyli ja - rok później. Właściciel zawsze lubił starą motoryzację, jego ojciec miał Jawe 350TS w kolorze granatowy metalik, która stała się moim nieosiągniętym marzeniem...
Zawsze chciałem mieć jakiegoś własnego jednoślada, na którym nie musiałbym pedałować... W 2012r. padł pomysł, aby ten plan ziścić. Zamysł był na zakup Jawy 50 mustang, jednak ich ceny były zaporowe jak na mój budżet w tamtych czasach. Postanowiłem kupić Ogara. Z początku moje zainteresowanie padło na "dwusety", bo to ten wzmocniony, ładniejszy wydech itp. jednakże znaleźć jakąś w zadowalającym stanie i w rozsądnej kwocie graniczyło wtedy z cudem. Zacząłem rozglądać się za modelem 205. Po parodniowym przeglądaniu ogłoszeń, telefonach itp. natrafiłem na mój obecny egzemplarz: rocznik 89, sprawna, oc i przegląd aktualne, zarejestrowany, czerwony, cena 600zł, lokalizacja Stary Dzierzgoń (niedaleko Iławy). Dobra, umówiłem się, jadę - wszak to tylko 120km. W Gdańsku wsiadłem w PKS i po dwóch i pół godziny byłem na miejscu. Z głównej drogi odebrał mnie młody jegomość maluchem (bez przedniej szyby) i podjechaliśmy kilometr polną drogą pod jego domostwo. Stał tam on - taki jak opisywany,czerwony, widać że nie szykowany pod sprzedaż i dopiero co wrócił z przejażdżki. Po krótkiej rozmowie z właścicielem (który próbował mi sprzedać do ogara w komplecie zwłoki kobuza 175) ruszyłem w drogę powrotną do Gdańska (właściciel nie dowierzał, że zamierzam nim wrócić na kołach do trójmiasta). W Dzierzgoniu zatankowałem do pełna (od tamtego czasu dostaje tylko markowy olej do dwusuwów, ostatnimi czasy "różowy" Orlenowski a Mixolu nie zobaczy już nigdy) i wio! Po drodze doświadczyłem co to znaczy podmuch boczny od wyprzedzającej ciężarówki z drewnem, nie polecam. Przed Malborkiem zaczęły się problemy - fajka zaczęła spadać ze świecy. Okazało się, że świeca była założona z jakimś wąskim gwintem, a sprężynka w fajce podparta wykałaczką. Całe szczęście zabrałem jakieś podstawowe narzędzia i parę obrotów taśmy izolacyjnej, które połączyło świece z fajką pojechałem dalej. W Malborku oczywiście pomyliłem drogę i zjechałem na Elbląg przez co nadrobiłem jakieś 20 kilometrów zanim zorientowałem się, że jadę nie w ta stronę
Dobra, wracamy, znowu Malbork i kierunek Tczew. W Bałdowie przez Tczewem moje prowizoryczne połączenie świecy zaczęło dawać się we znaki. Jedyne rozwiązanie - więcej taśmy. Resztę drogi przejechałem bez większych niespodzianek (jedynie przepaliła się żarówka tylnego światła, ale to 4 kilometry przed domem) mając fajną eskortę przez ul. Słowackiego w postaci sympatycznego Pana na Hondzie Goldwing 1500(pogadaliśmy na postoju na Niedźwiedniku chwilę).
Na gdańską Matarnię dotarłem dość późnym wieczorem, zadowolony przypiąłem motorek zabezpieczeniem takim jak do rowerów do drzewa przed klatką i udałem się do domu. Po około pół godziny usłyszałem hałas dobiegający z dworu. Wyleciałem przed klatkę a tam nie ma Ogara!
Hałasy prowadziły do lasu obok bloku, pobiegłem i dostrzegłem dwóch małolatów targających mój motorek w głąb leśnego ostępu. Przepłoszyłem złodziei i zabrałem motorek z powrotem do siebie. Decyzja była jedna - nie jest ciężki, więc będzie parkowany w piwnicy (piwnica była jakby ogrzewana bo rury od C.O. szły akurat pod jej sufitem, a do tego komfortowa bo na podłodze był położony stary dywan). Stargałem Ogarka na dół i zamknąłem na noc.
Tu Ogarek w bezpiecznym już miejscu:
http://chlopcyrometowcy.pl/hosting/image...9749_o.jpg
Tym sposobem, gdy chciałem pojeździć wyciągałem go za każdym razem z piwnicy, przynajmniej był bezpieczny
Tak mijały miesiące na jeżdżeniu, tankowaniu, jeżdżeniu aż pewnego dnia... Pewnego dnia wybrałem się na Przymorze do znajomych Ogarkiem właśnie. Pojeździliśmy, pogadaliśmy i uznałem, że czas wracać do domu, ale zanim zjadę "na baze" to zrobię jeszcze rundkę przez Żabiankę i Oliwę a stamtąd na Wrzeszcz i do domu. Jadąc z Oliwy przez ul. Wita Stwosza przy skrzyżowaniu z ul. Bażyńskiego (wysokość Hali Olivia) stanąłem na światłach. Zapaliło się zielone - sprzęgło, bieg, gaz i...i nic, Ogarek wyje w niebogłosy a nie jedzie
Przeprowadziłem go na chodnik i próbowałem zobaczyć co się stało, jednakże nie przychodziło mi nic do głowy. Do domu prawie 15km, w tym część trasy pod górkę. Trudno -pchamy. Przepchałem motorek przez pół miasta do domu, zmęczony zniosłem go do piwnicy i poszedłem szukać informacji na temat co mogło się zepsuć (oczywiście w tamtym czasie miałem dużo mniejszą wiedzę co mogło paść jak i gdzie szukać odpowiedzi). Tym samym "chory" Ogarek czekał w swojej cieplutkiej piwnicy czekał na przeprowadzenie operacji, jak się później okazało trochę to potrwało zanim trafił na stół...
http://chlopcyrometowcy.pl/hosting/image...9610_n.jpg
http://chlopcyrometowcy.pl/hosting/image...6544_n.jpg
Co jakiś czas go wyciągałem, aby się "nie zastał" i żeby odpalić silnik choć na parę minut. w 2015r. kolega, który wpadł akurat do mnie na piwo postanowił zerknąć na mojego jednoślada po czym stwierdził, że pewnie padło mi sprzęgło, skoro nie rusza.
Tutaj Ogarek w 2015r przy diagnozie kolegi:
http://chlopcyrometowcy.pl/hosting/image...2735_n.jpg
W międzyczasie w moim życiu trochę się namieszało i motorek musiał przeczekać do lepszych czasów...
Mam rok 2019 i przeprowadzkę z dziewczyną z wynajmowanego pokoju na Matarni na mieszkanie na Osowej. Przy okazji przeprowadzki postanowiłem zabrać mój motorek co by nie stał sam tak daleko ode mnie. Zapakowaliśmy go ze znajomym wraz z meblami na jego ciężarówkę i przytargaliśmy cały dobytek na nasze nowe mieszkanie. Motorek dostał własne miejsce w ogrzewanej hali garażowej, a że nigdy nie był samolubny to podzielił się nim z Junakiem 125 innego znajomego mieszkającego dwa bloki dalej
http://chlopcyrometowcy.pl/hosting/image...2096_n.jpg
Tymczasem odżyły plany przywrócenia motorku do życia - należało mu się
Decyzja padła na nie robienie go na stan fabryczny, lecz wymianie najbardziej zużytych elementów, dołożenie paru nowych i przywrócenie go do pełnej sprawności - uznałem, że nawet jak coś było rzeźbione przez poprzednich właścicieli w ciągu jego żywota to nie będę tego zmieniał póki działa - wszak to jego historia, mnie też nikt nie naprawiał a jesteśmy na tym świecie prawie tyle samo lat
Zamówiłem trochę elementów takich jak nowe kompletne ogumienie, świece, nowy klakson, lusterka, nowe linki, nowe szczęki hamulcowe, uszczelki, nowe sprzęgło, ściągacz do magneta, szczelinomierz, nowe świece, wężyki i tym podobne duperele celem wymiany na nowe (na zdjęciu tylko część):
http://chlopcyrometowcy.pl/hosting/image...113046.jpg
Zabrałem się do roboty!
http://chlopcyrometowcy.pl/hosting/image...5504_n.jpg
Koła poszły do lekkiego odświeżenia, wyczyszczenia bębnów, wymiany szczęk i ogumienia:
http://chlopcyrometowcy.pl/hosting/image...113904.jpg
http://chlopcyrometowcy.pl/hosting/image...112555.jpg
Odpalanie motorka (odpalił po paru kopnięciach i lekkiej pomocy podpompowaniem paliwka, myślałem że zajmie mu to dłużej):
http://chlopcyrometowcy.pl/hosting/image...urst01.jpg
Wymienione zostało również sprzęgło, zalany nowy olej przekładniowy Lotos Parus GL4 80W90, wyczyszczony i poskładany wydech, wymienione linki, rozebrany i wyczyszczony ślimak (na foto ogarek czeka na umyty i wyczyszczony wydech, kolanko później też poszło do czyszczenia i uszczelnienia):
http://chlopcyrometowcy.pl/hosting/image...141145.jpg
Do tego udało się dzięki wam Drodzy Forumowicze zlokalizować usterkę, która uziemiła go na tak długi czas (sprzęgło swoją drogą się "skończyło"), była to obrobiona na gładko zębatka zdawcza (obędzie się na szczęście bez rozpoławiania silnika)!
http://chlopcyrometowcy.pl/hosting/image...174609.jpg
Z pracy, którą chce jeszcze przy nim wykonać to:
- wymiana zębatki przód/tył (zamówione)
- wymiana wszystkich gum + założenie osłon na lagi
- wymiana klaksonu
- wymiana świecy i fajki
- porządne czyszczenie i regulacja gaźnika + nowa uszczelka
- porządne czyszczenie automatu biegów + zniwelowanie luzów pionowych na nim (automat działa tylko się telepie w pionie przy łapie, podkładka i będzie jak nowy)
- umycie prawego dekla + nowa uszczelka (bo mam i mogę)
- opcjonalnie wyczyszczenie cylindra + kontrola stanu pierścieni na tłoku
- wyczyszczenie kranika + nowa uszczelka
- założenie dodatkowego odcięcia zapłonu w postaci stacyjki schowanej w boczku
- montaż lusterek
-porządne upięcie przewodów oraz linek (a nie "na taśmę")
-wyczyszczenie wszystkiego z wszelakiego syfu, umycie, wypucowanie tak żeby był czyściutki
- w dalekiej przyszłości wymyślenie jak zamontować sprawne kierunkowskazy (dla wygody i bezpieczeństwa) - temat na przyszłe plany.
Ogarka nie mam zamiaru sprzedawać ani przerabiać go na jakieś dziwactwa - opłaty nie są duże, miejsce na niego jest i to za sympatyczny sprzęcik, żeby się go pozbywać
Po uruchomieniu, wyregulowaniu i zrobieniu przeglądu będzie głownie poruszał się zapewne w najbliższej okolicy osiedla, ewentualnie robiąc sobie niedalekie wycieczki rzędu 20-30km nad jezioro czy do alpakarni w Bojanie. Czeka go wesołe i spokojne pyrkanie na emeryturze, mam nadzieję, że przez kolejne 31 lat