Texas Ranger - dzięki, każda para ściskanych kciuków będzie pomocna. Rozbierając Jawkę na czynniki pierwsze może nie boję się tak bardzo o składanie jej do kupy, bo cały proces dokumentuję notatkami i zdjęciami, śrubki i nakrętki trzymam w pojemnikach, i jestem pewien, że w tej chwili mółgbym ją na powrót doprowadzić do stanu pierwotnego, czyli tego w jakim była po 19 latach spędzonych w garażu.
Inna sprawa to sam remont, bo myślę o przeprowadzeniu generalnego remontu silnika i to jest dla mnie najważniejsza kwestia - Jawka ma mieć zregenerowane serducho, żebym nie musiał już tego poprawiać, ale jak się za bardzo naoglądam w necie na forach i youtube o silniku, to łeb mi puchnie od karterów, uszczelniaczy, silikonów, łożysk, simeringów, rozpoławiania, a gdzie tu jeszcze do skrzyni biegów, aparatu zapłonowego, wszystkich cewek, magnet, kondensatorów, na świecy kończąc... Niestety, w czasach, gdy ojciec robił generalny remont silnika w maluchu to ja jeszcze ogladałem Smerfy w telewizji, a w latach, gdy miałem dużo wolnego czasu remontem Jawki nie byłem zainteresowany - wtedy już interesowały mnie samochody - ale temat remontu silnika w nich nie występował. Internet jest oczywiście pełny informacji na temat przeprowadzania remontu, ale co charakterystyczne dla sieci, pełno w niej skrajnie sprzecznych informacji, bo jeden remontuje silnik za pomocą linoleum i silikonu szklarskiego, drugi nawet przy wymianie żarówki reflektora planuje kartery, i do wszystkiego będę musiał dojść sam, choć liczę na to, że z pomocą Kolegów z forum nie będę podejmował daremnych prób.
Tyle tytułem wstępu. Rozbierając Jawkę dochodzę jednak do wniosku, że trzeba ją będzie za pierwszym podejściem robić na gotowo. Po zdemontowaniu i rozbrojeniu silnika przyjrzę się temu, co trzeba będzie w nim wymienić. Zakładam od razu, że niezbędny będzie zakup zestawu łożysk i uszczelek, np taki:
jawa-50-ogar-200-lozyska-simeringi-uszczelki-zvl
choć oczywiście będę musiał sprawdzić, czy ZLV to dobra firma
, popychacz sprzęgłą. Dodatkowo zapewne i tacze sprzęgła, filtr powietrza, świecę, cewkę zapłonową i o tam jeszcze wyjdzie. Nie wszystkie części uda się mi pewnie zdobyć od razu, trzeba będzie czekać na dostawę, bo obawiam się, że nie mam w okolicy żadnych sklepów z częściami do motorowerów, ale jest w tym też pozytyw.
Po rozmowie z ojcem, który zasugerował odmalowanie wszystkich blach doszedłem do wniosku, że robienie Jawki na pół gwizdka mija się z celem i bedzie mnie męczyło, jeśli gotowy i sprawny silnik będę instalował do brudnej ramy, używając czarnych ze starości śrub. Zdecydowałem się, że od punktu kompletnej fragmentacji Jawki na czynniki pierwsze wszystko będę składał po kolei restaurując i wymieniając części, żeby doprowadzić ją do salonowego stanu. Widząc motory Kolegów wiem, że nie ma to jak lśniący lakier i świecące chromy, a umyta stara Jawka z 43 latami eksploatacji i wegetacji, nadal bedzie wyglądać jak stara Jawka, a nie okaz, na który warto popatrzeć. W trakcie prac nad silnikiem zacznę czyścić ramę, pozbędę się starych powłok i odmaluję ją kompresorem (mimo wszystko chciałbym uniknąć na tym etapie zlecania robót w warsztatach). Wymieniajac i restaurując po kolei wszystko to, co potrzebne nie tylko nauczę się wielu rzeczy, ale też może w końcu nauczę się rzeczy najważniejszej w tym hobby, że gonienie króliczka, jest najważniejsze (lub jak kto woli: "the chase is better that the catch"). Takie są założenia, co z tego wyjdzie - zobaczymy. Zgodnie z tymi założeniami wątpliwe wydaje mi się uruchomienie Jawki w tym sezonie, ale jeśli ma ona wyglądać jak należy, mogę czekać i do przyszłego sezonu. Zorientuję się dodatkowo jaki sposób rejestracji jest dla mnie interesujacy, czy rejestracja na zabytek nie wymusi pozostawienia starych blach w oryginalnym stanie, ale przede wszystkim ma ona wyglądać.
Póki co, wrzucam nowe zdjęcia. Wczoraj, z braku czasu nie zdążyłęm już ich wrzucić. Panowie rozumieją, rodzina:
Moja jaskinka, ciasna, ale tylko dla Jawki, nikt nie będzie się mi tam kręcił ani wrzucał innego bałąganu:
Progi - obraz nędzy i rozPICZY, do malowania, mam nadzieję, że gumy da się uratować albo dokupić:
Kokon, od środka minia pała młodzieńczym rumieńcem jak dzięcielina, a odnośnie pały, to została wymalowana na wierzchu, dobrze, że pod siedziskiem:
Czechosłowacki mocarz, przy elektryce podejrzanie sucho, wszędzie indziej lepi się od oleju choć trudno powiedzieć skąd go tyme może być, podczas ostatniego odpalania w 1998 silniczek był wymyty i z wierzchu, ale mimo, że nie był w użytku, dookoła pełno tłustego brudu:
A tutaj zdjecie ramy, w miarę zdrowa, tylko wszędzie zasmażka... znaczy się minia. Będzie co zdzierać:
Do następnego wpisu będę musiał już mieć rozebrany silnik, bo może Koledzy ocenią o zdjęciach co się kwalifikuje do wymiany. Póki co, nie będę zanudzał postami o brudnej Jawce.
By zrekompensować czytelnikom poziom brudu i grzybni powyższych zdjęć, zamieszczam czterokołowy przykład bezkompromisowego remontu przeprowadzony na jednym z moich motoryzacyjnych marzeń, który to dodatkowo miałem okazję poprowadzić zeszłej soboty: