Mój pierwszy Ogar 200
|
Autor |
Wiadomość |
Quake96
Zielono mi :D
Liczba postów: 2,750
Imię: Piotr
Skąd: Bydgoszcz
Pojazd: Romet Ogar 200
|
RE: Mój pierwszy Ogar 200
Mam na oku kartery i skrzynię za dość rozsądne pieniądze. Co z tego wyjdzie to się okaże. Póki co jestem sprany z forsy, czekam na żyda na XBOXa. Ale dla pocieszenia dodam, że Ogar to teraz numero uno jeśli chodzi o wydatki i spędzanie czasu.
Aaa propos spędzania czasu przy Ogarze
Dzisiaj najpierw postanowiłem wyjąć silnik z ramy i spróbować go wyregulować i odpalić. Jak do tych wszystkich problemów doszedł fakt, że automat od biegów poszedł się j.... albo tylko przestawił, stwierdziłem, że mam lepszy pomysł .
Jak robić to raz ale porządnie. Nie ma lipy! Skoro silnik chcę zrobić na igłę, to czemu by nie zadbać, żeby jeździł w porządnej ramie? Planów mam kilka, więc póki co wiele nie chcę mówić. Jedną z opcji jest malowanie ramy, lagów i wahacza na czarno, ale to wciąż kwestia dyskusyjna. Ostateczną decyzję poznacie, gdy już plan zostanie zrealizowany. Tymczasem Ogi stoi rozebrany totalnie do naga, a ja mam dwa miesiące na doprowadzenie ramy do ładu i składu. Silnikiem zajmie się "mejchanik" a ja zabieram się osobiście za całą resztę. Przyznam, że miło mi zleciało te kilka godzin na rozbieraniu tej ruiny Byłem ciekaw czy wahacz podda się bez większej walki, czy będę zmuszony użyć siły. Odpowiedź wydawała się jasna, bo każdy spodziewałby się, że wahacz ni drgnie. A tu niespodzianka! Całość wyszła bez najmniejszego problemu. Żadnego nak***iania młotem czy innych takich. Ośka również jest w niezłym stanie. Ot z zewnątrz oczyścić papierem ściernym, odrobiną WD40 i śmiało może wracać na swoje miejsce. Amortyzatory podobnie jak wahacz, wręcz same się rozkręcały Cieszy mnie to, bo są w niezłym stanie, tylko totalnie suche. Ot nasmarować, wyczyścić i będą latać dalej. Problemy mam za to z dwoma elementami. Wahacz nie jest w najlepszym stanie. Tzn. ogólnie jest cały, nie zeżarty ani nic, ale ma pęknięcie mocowania stopki pasażera, no i ślady po wycinaniu tej badziewnej stopki bocznej. Ale już wiem skąd wezmę "nowy" wahacz . Drugi problem to jak na Rometa przystało - przednie lagi. Nie muszę mówić, że nie pracują? Znaczy pracują, ale tragicznie. Lewa laga jest jakaś luźna, jej sprężyna utknęła w widełkach, a prawa laga ma krzywą sprężynę. Ale mądry ja wiedziałem co wyciągnąć z zielonej padaczki zanim ją oddałem w Tomkowe ręce Tym samym mam dwie dobre lagi, tylko jedna bez sprężyny :/ To będzie dość skomplikowany temat, ale zapewne skończy się na wymianie sprężyn na nowe i wsadzeniu tych lag z zielonego gruchota, gdyż obecne były już spawane przy mocowaniu koła (obydwie). Będąc już w temacie przedniego zawieszenia, muszę wspomnieć o tym wkurzającym luzie na główce ramy. Jak pamiętacie (albo i nie), miałem znaczny problem z tym, że lagi latały mi w przód i tył z powodu luzów na główce ramy. Rozbierając je dzisiaj, byłem święcie przekonany, że albo wysypią mi się resztki kulek, albo zwyczajnie nie będzie tam nic... Tymczasem! I w górnym i dolnym kielichu były... wianki . I to w całkiem przyzwoitym stanie. To też jestem teraz zszokowany, bo nie do końca wiem czemu w takim razie miałem taki luz na tej główce... Tzn. podejrzewam, że to przez wspomniane wianki, gdyż mają one luzy w kielichach. Spróbuję zdobyć nieco większe. Przy okazji już wiem dlaczego miałem cały licznik lekko skrzywiony względem koła, mimo iż kierownica była równo ustawiona. Mocowania licznika są wykrzywione, ale co to za problem Bez problemu je wyprostuję. A już będąc w temacie licznika... Pamiętacie tą "piękną" stacyjkę z kibla? To możecie ją już tylko wspominać, bo leci na złom . Tylko pytanie co z kablami od niej. Mają być zwarte czy nie? Na deser wspomnę też o samej ramie, bowiem i ona nie jest idealna. Ogólnie jest w niezłym stanie, nie ma ognisk rdzy, jest prosta i wg. mnie nie bita. Tylko, że ma urwane mocowanie cewki W/N i nie ma ogranicznika stopki (się wziął i skubany się kiedyś urwał). Jeśli nie uda mi się załatwić kogoś kto mi to pospawa, to zrobię to po swojemu. Mocowanie cewki zrobię na śrubę (wywiercę otwór w ramie pod bakiem) i to samo zrobię z ogranicznikiem stopki, który będę musiał z czegoś dorobić. No ale poza tym co zdążyłem wymienić, to większych wad/przeszkód chyba nie ma. "Remont" ramy powinien pójść gładko o ile znajdą się fundusze. Czasu mam dość, więc pewnie dam radę. Co ja gadam... Na pewno dam radę! Czas spiąć poślady i robić wszystko powoli i skrupulatnie. Silnik też nie zrobi się od razu, także w tym czasie spokojnie przygotuję Ogiego na przyjęcie nowego serducha Wiem, że to może wydać się dziwne, ale skakałem z radości jak widziałem mojego gruchota rozebranego niemal co do śrubki Po tym remoncie będę mógł z czystym sercem powiedzieć, że znam swoją maszynę na wylot i znam jej wszystkie wady i zalety
Dobra, dość już pisania, czas na więcej fotek
Kilka fotek z bliska:
Kojarzy ktoś ten zielony kolor? Takiego koloru był Ogi jak go kupiłem. Widać, że też ktoś go malował, bo spod niego wychodzi meksykańska czerwień.
Kilka gratów wędrujących na złom:
To co "wysypało się" z Ogara
Poznajecie te dwie tablice?
Garść zapasowych części:
Prawdopodobnie wszystkie narzędzia jakimi dysponuję
Kanapa, świeżo po wypastowaniu :3
A to taki smaczek, który będzie zwieńczeniem całego remontu. Ale najpierw sam przejdzie "remont"
Ufff... nareszcie koniec posta.
- Patrz pan, ale ciśnie tą jawką, no wariat!
- Ale panie, to dopiero drugi bieg się kończy...
"Skończyło się jak Bruce Lee, czy misja w kosmodromach
Nie nagra tego Grundig czy Unitra Diora...."
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 05-03-2014 02:12:28 przez Quake96.)
|
|
05-03-2014 02:00:46 |
|
|
Wiadomości w tym wątku |
RE: Mój pierwszy Ogar 200 - Quake96 - 05-03-2014 02:00:46
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 19 gości
|
|