Mój pierwszy Ogar 200
|
Autor |
Wiadomość |
Quake96
Zielono mi :D
Liczba postów: 2,750
Imię: Piotr
Skąd: Bydgoszcz
Pojazd: Romet Ogar 200
|
RE: Mój pierwszy Ogar 200
Miała być niespodzianka, a wyszedł ..... W sumie też wyszła niespodzianka.
Na wstępie zaznaczam, że nie mam żadnych "ale" do Mechanika. I tak zrobił z tego kału co się dało i to na dodatek w ekspresowym tempie. No ale do rzeczy... W piątek silnik, oraz zwłoki drugiego pojechały do remontu. Po rozebraniu obecnego silnika okazało się, że... to istna padaczka. Skrzynia nie istniała, to oczywiste, gaźnik nie dawał benzyny, bo simmering był tak zeżarty że szkoda gadać, a wał nadaje się na złom (co też było oczywiste). Ale mało tego, skądś wzięło się w pip metalowego pyłku w cylindrze W moim nowym cylindrze... Całe szczęście nic specjalnego mu się nie stało. Pytanie, skąd wzięły się tam opiłki? Otóż, kawałek karterów przy wale był wyłamany i wał go piłował. Efekt tego, że jakiś pajac nie potrafił porządnie złożyć silnika. No ale nie ważne... Tymczasowo zdecydowaliśmy o założeniu drugiej pary karterów, tej z zatartego silnika z dobrą skrzynią. I one nie były podobno w szałowym stanie, ale do czasu kupna nowych miały polatać. Potem nagle wyszedł problem ze spasowaniem skrzyni i karterów (które wcześniej przecież były w tym silniku). Wina tego, że kartery są z różnych par, bo w maju zmieniany był tylko jeden. Wtedy jakimś cudem dobrze się spasowały i silnik parę miesięcy przejeździł, ale teraz przy ponownym składaniu już nie chciały pasować. Cóż, ostatecznie i to udało się jakoś zrobić i silnik w końcu był w jednym kawałku. Teoria mówi, że powinno to jakoś jeździć. Praktyka pokazała mi środkowy palec. Silnik niby jakoś się kręci, ale i tak nie pali. Wygląda mi to na źle ustawiony zapłon, bo iskra i paliwo jest.
Generalnie mam kilka uwag/spostrzeżeń, które mnie lekko niepokoją:
- Półksiężyc albo wyskoczył/przeskoczył, albo jest bardziej zajechany jak ten poprzedni. Praktycznie palenie z kopa nie ma tu miejsca. No ale dobra, stary też już padał, więc będzie nowy.
- Zębatka łańcucha się dziwnie opornie kręci. Po wsadzeniu silnika w ramę, nawet na luzie Ogar porusza się z pewnym oporem. Nie jest to na pewno wina koła, bo po zdjęciu łańcucha, całość idzie leciutko
- Są problemy nawet z paleniem na pych. Z początku nawet na trójce przy pchaniu, koło było zblokowane i odblokowywało się dopiero jak pchałem ogara z prędkością podobną do nadświetlnej. Później jakby coś się odblokowało, bo teraz nawet na dwójce nie ma większych problemów z kręceniem silnikiem na pych, choć moim zdaniem, wciąż coś nie gra.
- Silnik nie pali. Iskra jest, paliwo też nareszcie leci, a on przez godzinę prób, tylko raz czy dwa burknął coś tam z wydechu i tyle go słyszeli. Wygląda mi to jedynie na zapłon, a w sumie wyprzedzenie, którego (przyznam szczerze) za uj nie umiem ustawić. Znaczy teorię znam, tylko nie mam nawet szczelinomierza żeby ustawić te przeklęte 2,5mm.
- Na luzie ciężko kręci się wałem. Tzn. próbowałem ustawić przerwę na platynach. Tam jak wiadomo, zdejmuje się świece, wrzuca luz i kręci krzywką wału (tą śrubką mocującą krzywkę) za pomocą śrubokręta. O ile nigdy wcześniej nie miewałem z tym większego kłopotu, tak tutaj jest to praktycznie niemożliwe. W prawo to pójdzie kawałek, stanie tak że śrubokręt nie daje rady, a jak chcę cofnąć w lewo, to odkręca się ta śrubka.
- Zębatka łańcucha ciągle terkocze, nawet na luzie. To chyba akurat "rodzinne", bo to zawsze towarzyszyło moim silnikom, więc tym się w sumie nie martwię.
Uparłem się, powiedziałem sobie, że nie odpuszczę dopóki ten dziad nie odpali. Odpuściłem, gdy po kilku godzinach składania/grzebania/pchania mój telefon pokazał godzinę 24:00, a ja stałem na chodniku z tym złomem, klnąc pod nosem. Cóż, jutro (w sumie dzisiaj) czeka mnie kolejna dawka adrenaliny. Nie ukrywam, że cieszyłbym się jakby ta padaczka (tak, wiem ten silnik to w połowie nadal kupa złomu) odpali i uda mi się wyjeździć te 2,5 litra benzyny.
Mimo tych wszystkich problemów mogę powiedzieć, że i tak jest lepiej niż było. Połowa części jest już dobra (cylinder, wał, prawie całe sprzęgło, zapłon), lecz już zaczynam odkładać $$ na kupno zatartego silnika na dawcę karterów i skrzyni. Do tego będą nowe łożyska, simmeringi i uszczelki. Wtedy nie będzie mowy o żadnym odstawianiu lipy. Będzie raz ale porządnie. Na razie chciałem złożyć ten złom dlatego, że pogoda ładna, ja nie jeździłem już od dawna, a poza tym trzeba docierać cylinder.
PS: Mam do was małe pytanko
Czy tylko ja na drugim zdjęciu widzę klona swojego ogara? No nie licząc naklejek i osłony łańcucha
- Patrz pan, ale ciśnie tą jawką, no wariat!
- Ale panie, to dopiero drugi bieg się kończy...
"Skończyło się jak Bruce Lee, czy misja w kosmodromach
Nie nagra tego Grundig czy Unitra Diora...."
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 03-03-2014 03:57:56 przez Quake96.)
|
|
03-03-2014 03:52:03 |
|
|
Wiadomości w tym wątku |
RE: Mój pierwszy Ogar 200 - Quake96 - 03-03-2014 03:52:03
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości
|
|