Mój pierwszy Ogar 200
|
Autor |
Wiadomość |
Quake96
Zielono mi :D
Liczba postów: 2,750
Imię: Piotr
Skąd: Bydgoszcz
Pojazd: Romet Ogar 200
|
RE: Mój pierwszy Ogar 200
No i jestem zły
Ale zacznijmy od dobrych i "neutralnych" wieści. Ogar nadal pali od kopa na zimnym, ale na ciepłym już gorzej. Jak jest już tak fest rozgrzany to wcale nie chce z kopa zagadać (nawet na gazie) a z pycha zapali od lekkiego pchnięcia. Przy dzisiejszego jeżdżenia naprawiłem sprzęgło. Dałem dłuższą śrubę. Z początku było w porządku, nic nie ciągnął ani nic. Ale na ciepłym zaczął wyraźnie ciągnąć (powoli gasł jak stał w miejscu na sprzęgle). Na szczęście to nie wina oleju. Wystarczyło jeszcze troszkę wykręcić śrubę sprzęgła i już nic nie ciągnie nawet na rozgrzanym ![Smile Smile](images/smilies/smile.gif) Poza tymi przypadkami wszystko w zasadzie jest w normie. No niby na ciepłym silniku trochę jedynka się skraca jak dawniej, ale dwójka jest okej i trójka też, więc wszystko gra. Ponadto zrobiłem ogarkowi dzisiaj test. Po małej rundce po osiedlu, gdy silnik był już rozgrzany postanowiłem podjechać pod piętrowy parking w okolicy. Przed remontem silnika w życiu by tam nie podjechał, choćby nie wiem co. A teraz? Na początek podjeżdżam na lajcie na dwójce i w połowie podjazdu redukcja do jedynki i bezproblemowo (bez mojej pomocy) podjeżdża na sam szczyt ![Smile Smile](images/smilies/smile.gif) Sprawdzałem dla pewności później jeszcze raz i sytuacja identyczna, także można powiedzieć, że teraz to silnik jakoś pracuje ![Big Grin Big Grin](images/smilies/biggrin.gif) Ogólnie przyjemniej się nim jeździ bo już nie słabnie na ciepłym silniku, jak dawniej. Zupełnie jak inny Ogar.
No okej, dobre wieści były ale się skończyły. Teraz czas na złe ![Sad Sad](images/smilies/sad.gif) Ostrzegam, że na pewno się rozpiszę, bo wciąż jestem podenerwowany zaistniałą sytuacją...
Otóż chodzi o mojego wrednego sąsiada. To taki typ który myśli że może wszystkich lokatorów po kątach rozstawiać. Ogólnie to jego wszędobylska "rodzinka" rozpanoszyła się po całej kamienicy (zajmują 3 mieszkania) i nie da się z nimi w zgodzie żyć. Sprawa jest taka, że on (ten stary sąsiad) bezprawnie zajmuje tunel na podwórku (zaraz dam obrazek jak to wygląda, coś a'la szkic) gdzie trzyma swoje graty oraz swojego badziewnego Junaka (nowe chińskie g...). 2 z zajmowanych przez jego rodzinę mieszkań są na parterze od strony pierwszego podwórka więc jest lipa.
No ale do rzeczy. Sprawa jest taka, że gościu od zawsze ma ze mną na pieńku. Tzn. to taki fałszywy typ, raz jest okej, a raz się spina jak gacie w kroku. Tym razem wyskoczył do mnie z ostrą spiną. Stałem z ogarem na podwórku oczywiście przy klatce schodowej (czyli pod jego oknami prawie). No i ten wyskakuje na mnie z ryjem, że za kogo ja się uważam, że mu tym gównem pod oknami hałasuje (w sensie odpalam go z kopa). Ja mu na to, że mogę bo nie ma 22 i ma g... do gadania. To ten na mnie z łapami wyskoczył, omal mi nie przy...walił. Ja do niego, że za kogo on się ma, że skończy się jego rozstawianie ludzi po kątach i ja się nie dam. Sprułem się, że jest taki kozak i wali na mnie z ryja, bo sam swojego grata chowa w zamykanym na klucz tunelu, na dodatek bezprawnie a ja muszę swojego do piwnicy nosić (bo w tunelu nie ma przejścia do piwnicy. tzn jest, ale zastawione przez niego). To on do mnie, że mam wyp...lać z tym motorkiem bo jak go do piwnicy postawię to on zaraz na straż miejską zadzwoni i będę miał problemy. To ja do niego, że niech się tak łaskawie nie wymądrza, bo zamiast żyć w zgodzie to utrudnia innym życie i że nie mam wyjścia bo nie mam go gdzie stawiać (na podwórku zaraz ktoś ukradnie) i że niech sobie dzwoni bo mnie tu zaraz z ogarem nie ma i tyle ma do gadania. To on do mnie, że i tak zadzwoni i do mojej mamy pójdą. Myślał, że jest cwany, ale zgasiłem go mówiąc, że ogar nie jest zarejestrowany na mnie więc za Uja mi nie udowodni że ogara posiadam. Jeszcze chamsko spinał się że niby nosząc węgiel do piwnicy kilka miesięcy temu przez ten "jego" tunel, to porysowałem mu motor. Powiedziałem, że nic takiego nie było (bo nie było) i że i tak może sobie tylko pogadać, bo ten motor stał tam bezprawnie (zarządzenie właściciela jest takie, że tunel ma być PUSTY!), więc niech koniowi zamelduje. Po tym poszedł do domu przypominając że jak schowam ogara do piwnicy to zaraz dzwoni po SM. Skończyło się tym, że ogar nocuje u kumpla na podwórku pod schodami przykryty kocem. Ale to tylko na jedną noc. Co dalej będzie to nie wiem... Wiem tylko, że ten gościu ma już lipe. Jak tylko zarejestruje i opłace ogara, to CO KAŻDĄ NOC będę stawiał go na podwórku zapiętego na pierdyliard łańcuchów specjalnie pod jego oknami żeby mu waliło benzyną. Mogę tam stawiać bo tam są normalne miejsca parkingowe. Także koleś sobie biedę robi. Ale to i tak nie rozwiązuje aktualnego problemu. Macie jakieś rady na tego typa? Dodam, że dogadać się z nim nie da.
- Patrz pan, ale ciśnie tą jawką, no wariat!
- Ale panie, to dopiero drugi bieg się kończy...
"Skończyło się jak Bruce Lee, czy misja w kosmodromach
Nie nagra tego Grundig czy Unitra Diora...."
|
|
29-05-2013 23:12:29 |
|
|
Wiadomości w tym wątku |
RE: Mój pierwszy Ogar 200 - Quake96 - 29-05-2013 23:12:29
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 14 gości
|
|