Kiedyś to było czyli o chińczykach słów kilka
|
Autor |
Wiadomość |
romek
019 rzondzi
Liczba postów: 2,181
Imię: Marcin
Skąd: NOS
Pojazd: Romet Komar
|
Kiedyś to było czyli o chińczykach słów kilka
Tym razem nietypowy temat na forum. Będzie to forma felietonu. A temat mógłby się wydawać drażliwy jak na te forum (prawdę mówiąc wiem że była tutaj kiedyś autokorekta, nie wiem jak teraz, ale gdyby w tekście pojawiała się często nazwa toaletowego urządzenia sanitarnego, to będzie wiadomo o co chodzi). Ale spójrzmy prawdzie w oczy, czasy wzajemnego wyśmiewania posiadaczy starszych motorowerów spod znaku skrzydlatego konia oraz posiadaczy tych nowszych produkcji dalekowschodniej (często nawet z tym samym emblematem!) są już minione.
Dużo dziś się mówi o wykluczeniu komunikacyjnym, w sensie braku sensownej a nawet jakiejkolwiek komunikacji autobusowej czy kolejowej na terenach wiejskich. Dużo się też mówi o tym jakie to samochody spalinowe są be. Jeszcze więcej mówi się o inflacji, przez którą Polaków przestaje być stać na jakiekolwiek samochody. To jednak odrębne tematy, i nie o tym będę pisał, ale zahaczam o nie, gdyż dla tych trzech rzeczy istnieje alternatywa, jeszcze parę lat temu popularna a dziś coraz bardziej zapomniana.
Tak, napiszę tutaj o chińskich skuterach czy motorkach. Cofnijmy się więc do okolic lat 2007-2011, czyli okresu masowego napływu tych pojazdów. Ich największą zaletą była cena – udało mi się znaleźć informację o promocji w jednej z sieci marketów, gdzie bodajże Router Bassa kosztował tylko 1200 zł !
Generalnie jednak ceny były nieco wyższe, ale te 2500 zł to była raczej taka normalna cena. Dziś podobne pojazdy (z silnikiem GY6/139QMB na ,,małej ramie’’) nadal są sprowadzane, ale cena najtańszego to już prawie 6000 zł. Są też elektryczne, te są nieco droższe (aczkolwiek gdybym miał kupować nówkę do miasta to bym się poważnie nad takim elektrykiem zastanowił) Nie znam się na ekonomii, no wiadomo była inflacja ale myślę że dużo do wzrostu cen dało zahamowanie popytu.
I tutaj się należy zastanowić, dlaczego tak się stało. Na pewno te pojazdy nigdy nie miały opinii szczególnie trwałych, ale z tym mogę polemizować. Miałem od 2011r. taki właśnie pojazd, nazywał się Inca Sprint. Faktem jest że te akurat miały dobrą opinię, ja swoim natłukłem 7500km robiąc jedynie czynności obsługowe, a jedyną awarią była usterka regulatora napięcia. Dalszą karierę pojazdu przekreśliła kolizja z mojej winy w wyniku której skrzywiła się rama. Myślę że dużo do awaryjności dołożyli sami użytkownicy, takie pojazdy nie były szanowane, były naprawiane byle gdzie i też przerabiane. Zamiast docierania było zacieranie, potem cylinder 80cm3, oczywiście dalej na małej głowicy, i potem to już lawinowo szło i taki pojazd po kilku tysiącach km lądował za stodołą lub na miejscowym skupie złomu po odrąbaniu siekierą tych plastików które jeszcze się trzymały. Mogę jednak stwierdzić że nie uważam żeby te pojazdy były bardziej problematyczne od naszych ,,komarków’’ w ich latach świetności.
Drugim czynnikiem była niewątpliwie zmiana prawa w 2013r. , wprowadzenie prawa jazdy AM i likwidacja kart motorowerowych. Nie jest tutaj istotne która opcja polityczna wtedy rządziła, faktem jest że takie prawko to nie tylko polski wynalazek, lecz nie wiem czy jego wprowadzenie u nas było wymogiem, czy własną inicjatywą. Ważne jest jakie skutki to pociągnęło za sobą. Dzisiaj w wieku 14 lat takie prawko wyrobi sobie jedynie syn jakiegoś pasjonata motocykli. Jego rówieśnicy sieją zagrożenie na elektrycznych hulajnogach po chodnikach (no i to już jest ok, nie trzeba uprawnień, kasku, kwita, OC). Ciężko nawet znaleźć auto-szkołę która oferuje taki kurs. Kto jest dorosły ten (nierzadko przymuszony koniecznością) zrobi normalne samochodowe prawo jazdy i będzie tym samochodem jeździł, bo kto wyda te 1500 zł na kurs, a potem 6000 zł na pierdzika, gdy w tych pieniądzach może jeździć samochodem? W efekcie dziś na skuterach poruszają się w większości starsi ludzie, których zmiana prawa nie dotyczyła. Można było to zrobić nieco inaczej, np. karta motorowerowa w szkołach po 18-tce wymieniana na prawko, a dla dorosłych którzy takiej nie mieli sam udział w szkoleniu z teorii razem z kursantami na kat. A czy B, gdzie do otrzymania prawka AM wystarczyłby tylko kwitek z ośrodka szkolenia o udziale w wykładach. Jeździć to już każdy sam się nauczy gdzieś na placu. Zresztą – na rowerze można nadal jeździć bez niczego, a niekiedy osiąga się na nim zbliżone prędkości.
Oczywiście fajną rzeczą było wprowadzenie opcji jazdy motocyklem 125cm3 na prawo jazdy kat. B (po 3 latach), i to jak najbardziej na plus. Ten rynek z kolei nieco zyskał. Motorowerem też można jeździć na każde prawo jazdy, ale raczej mało kto z tego korzysta - mając już prawo jazdy B na codzień jeździ się raczej samochodem.
Kończąc te rozważania pragnę tylko zauważyć że szkoda że rynek skuterów w Polsce tak mocno podupadł. To była naprawdę fajna alternatywa na poruszanie się tanim kosztem dla każdego. Ja już teraz zaczynam tęsknić za czasami jazdy na mojej Ince (kupionej za 1950 zł, jednak z drugiej ręki ale bez przebiegu). Dziś dzieciaki już nie poczują tego samego.
Post ilustruję zdjęcie skutera Toros El Rio, który jest własnością mojego taty (choć on w ogóle na nim nie jeździ), i w którym to wykonuję właśnie szereg drobnych napraw. Jako że to bliźniacza konstrukcja z Incą Sprint prace te dają dużo przyjemności i miłych wspomnień, choć jak już pisałem przy Ince nic się nie robiło.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 07-03-2023 23:12:16 przez romek.)
|
|
07-03-2023 23:08:40 |
|
|
Debesta
Człowiek Sztos
Liczba postów: 1,470
Imię: Lechu
Skąd: Dęblin
Pojazd: Romet 2375
|
RE: Kiedyś to było czyli o chińczykach słów kilka
Sikać na te nowe chińczyku po sześć koła, gdzie dwudziestoletni Markowiec (jakiś speedfight, Aerox i tak dalej) kosztuje około 1000zl, doinwestować 150-200% jego wartości i w efekcie dużo taniej mamy sprzęt, którym śmiało możemy jeździć kolejne dwadzieścia lat, bez lipnych przygód. Inna sprawą jest to, że nikt za bardzo nie chce naprawiać takich pierdziawek i koszty pracy mogą być spore u mechaników. Jednak mimo wszystko wolę starocia, chodz sam kilka lat temu jeździłem do pracy baotianem drugiej generacji i bardzo go sobie chwaliłem, lecz na troche dłuższe dystanse niż 3-7km to była katorga.
"Ludzie, nie wierzcie w to że Ja jestem. Może i jestem, nie powiem że nie"
|
|
08-03-2023 06:58:30 |
|
|
łogór 200
Ostatni ch#j Polski
Liczba postów: 582
Imię: Tomek
Skąd: Małopolska
Pojazd: Romet Ogar 200
|
RE: Kiedyś to było czyli o chińczykach słów kilka
Ogólnie rzecz biorąc pomijam już AM, jest ogólny spadek zainteresowaniem wyrabiania jakichkolwiek prawa jazdy,sam jestem tego przykładem, bo dopiero rok temu uzyskałem uprawnienia kategorii A. Wcześniej korzystałem tyko i wyłącznie z karty motorowerowej i kategorii B i jeżdżąc czymś mocniejszym odbywało się to bez uprawnień.Prawo jazdy kat.A zrobiłem tylko dlatego że dostałem dofinansowanie w wysokości 80%, bo w roku 2022 kurs na kategorię A to było 2800zł czyli tyle co na B.
Podsumowując prawo jazdy w dzisiejszych czasach robi ten kto musi(ktoś mieszka na zadupiu i musi czymś jeździć, kategoria A,B lub kierowcy zawodowi C,C+E,D) lub dostał dofinansowanie lub ma taki kaprys.Ja się nie dziwię się młodym że nie robią prawa jazdy bo zbierając do kupy koszt kursu,badań, egzaminów, zakup pojazdu, ubezpieczenie, przeglądy i jego utrzymanie wychodzi okrągła sumka.
W dobie hulajnóg elektrycznych bez uprawnień, a w dużych miastach komunikacji miejskiej, uberów itp zwyczajnie posiadanie pojazdu się nie opłaca.
Co do cen chińczyków że podrożały to nie ma się co dziwić się i porównywać, wszystko kiedyś było tańsze chleb kosztował 2zł, i mniej się tez zarabiało wiec to rośnie proporcjonalnie.Inna sprawa jest taka że te skuterki już też nie są tak niskiej jakości jak kiedyś,posiadają jakiś komputer-złącze OBD, wtrysk, katalizator,ABS i inne pierdoły które robią cenę.
Fakt faktem, robienie AM na pewno zniechęca bo czekając kilka lat i osiągając odpowiedni wiek można już zrobić A dopłacając te kilka stów, mając możliwość poruszania się jednośladem o każdej pojemności.
K:A ja jestem durnym osłem, Tak?
J:Tak
J:Ostatnim ch... Polski To ci mogę zapowiedzieć.
„Każdy człowiek musi w jakiś sposób żyć, nie jak to się mówi byle jak”
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 08-03-2023 12:55:28 przez łogór 200.)
|
|
08-03-2023 12:52:22 |
|
|
tomangelo
Uczeń
Liczba postów: 162
Imię: tomangelo
Skąd: Polska
Pojazd: Romet Komar
|
RE: Kiedyś to było czyli o chińczykach słów kilka
Z jednej strony byłem za wprowadzeniem AM i nadal to popieram, bo wiem jak wyglądał "egzamin" na kartę motorowerową u mnie - nikt na oczy nie widział motocykla, ale już miał uprawnienia i latał po chodnikach ile fabryka dała, mając gdzieś oznaczenia. Zastąpienie "egzaminu" faktycznym egzaminem z tej strony jest na plus. Z drugiej strony minusem jest niestety dość zaporowa cena + obowiązek odbębnienia egzaminu "za górami za lasami", w przypadku gdy mieszka się na tzw. zadupiu i dojazd do WORDu wymaga godzinnej podróży i całej tej egzaminowej otoczki.
Hulajnogi i deskorolki to w zasadzie na dzień dzisiejszy furtka omijająca kategorię AM, co do której też jestem raczej nastawiony przeciw. Tutaj jednak prawo nie nadąża za rzeczywistością (nic nowego) i nadal myśli, że hulajnoga to tylko napędzana nogą. Sam fakt że rower z doczepionym silnikiem elektrycznym, rozpędzający się do znacznych prędkości, nadal liczy się jako rower, nie motorowower i jak delikwent wjedzie w przechodnia to ani odszkodowania, ani przepraszam, ani pocałuj mnie w pompkę. IMHO - powinno być mocne rozróżnienie pojazdów chodnikowych i ulicznych.
Dygresja (i trochę teoria spiskowa): władza od jakiegoś czasu zmierza ku temu, by obywatel był jak najbardziej uzależniony od usług publicznych, które łatwo zdalnie wyłączyć, jeśli delikwent będzie niepokorny. Własny środek lokomocji, własny opał, własna hodowla - to będzie powoli limitowane, by w razie potrzeby można było łatwo "zbanować" obywatela, odcinając mu prąd z sieci, ciepło z sieci, bilet miejski czy kartę płatniczą. odkłada foliową czapkę, bo ta się zgrzała
A chińczyki to w sumie powtórka z wynalazków PRL-u. Albo po 5 latach nie było nawet czego wyrzucić, bo wszystko się rozleciało, albo jechało dalej, nawet jeśli po drodze trzeba było trochę podrutować i sklejać potwora z 3 egzemplarzy.
|
|
09-03-2023 00:10:21 |
|
3 użytkowników postawiło piwo tomangelo za ten post:3 użytkowników postawiło piwo tomangelo za ten post.
Breczek (03-09-2023), Debesta (03-09-2023), Spaceman164 (03-09-2023)
|
romek
019 rzondzi
Liczba postów: 2,181
Imię: Marcin
Skąd: NOS
Pojazd: Romet Komar
|
RE: Kiedyś to było czyli o chińczykach słów kilka
Ogólnie co do prawa jazdy jako kierowca zawodowy mógłbym się wypowiedzieć, ale szkoda nerwów.
Jest osobna kategoria w kodeksie drogowym hulajnoga elektryczna, niby powinna jeździć 25 km/h ale tutaj jest tak samo jak hehe za starych dobrych czasów gdzie mało który skuter jeździł te 45 km/h (nie wiem czy w hulajnogach jest jakiś ogranicznik który się ściąga, czy po prostu go nie mają)
Ciekawostką jest, i tutaj zaznaczę że za tą wypowiedź zostałem zlinczowany prawie na pewnej grupce znafców na ryjbuku, że rower z DOCZEPIONYM silnikiem, czy to spalinowym czy elektrycznym to w zasadzie motorower który powinno się rejestrować, ubezpieczać, robić przeglądy i jeździć w kasku, ale nikt nie zarejestruje takiego bo homologacja. Rower elektryczny wg kodeksu to taki w którym jest uruchamiany naciskiem na pedały pomocniczy napęd elektryczny. Jest on zasilany prądem o napięciu nie wyższym niż 48 V o znamionowej mocy ciągłej nie większej niż 250 W, którego moc wyjściowa stopniowo ulega zmniejszeniu i spada do zera, kiedy zostanie przekroczona prędkości 25 km/h.. Wynika z tego że wszystkie rowery z doczepianymi silnikami poruszają się nie do końca legalnie ale nikt się tego nie czepia i w sumie dobrze. PS. Tutaj ciekawostka https://archiwum.allegro.pl/oferta/skute...30902.html
Ja tam na kartę motorowerową miałem egzamin w gimnazjum, był normalnie test którego i tak dużo osób nie zdało, i jakaś tam jazda, ósemka i slalom chyba, zdawałem na motorynce Ogólnie i tak dużo osób jeździło bez karty, policja się tym też nie interesowała za bardzo. Tutaj też ciekawostka o polskim prawie. Na kartę rowerową zdaje się po ukończeniu 10 lat. Do ukończenia 10 roku życia jeździ się pod opieką dorosłej osoby. Dzieciak od momentu ukończenia tego wieku, do zdania karty (dajmy na to że urodziny ma w lipcu, a egzaminy są najczęściej w czerwcu) nie ma możliwości legalnie poruszać się rowerem, czy to sam czy z dorosłym. Oczywiście też nikt na to nie zwraca uwagi.
Z tymi cenami to fakt, normy spalin w UE coraz bardziej wyśrubowane to i dostosowanie musiało kosztować no i jakość też poszła w górę.
A jeszcze co do trwałości. Jest taki kanał na YT ,,Centrum Motocyklowe'' i gość twierdzi że GY6 bez remontu jest w stanie przejechać nawet 70.000km. Myślę że to trochę przesadzone ale..
Sąsiad przez lata tyrał Keewaya Huricane 2T i nabił coś koło 40.000km, jak sam twierdzi gdyby jego syn nim też nie jeździł to i z 50.000 by było. Nie wiem jednak ile tam było robione przy silniku. Teraz ma drugiego takiego samego.
Ale teraz wam powiem hita, kolega naprawia takie pojazdy i trafił się Kymco, jakiś 4t z biegami (tak, wiem że to nie Chiny a Tajwan). Patrzy na licznik a tam 65.000km i mówi o panie ładny przebieg a klient paanie to drugi licznik tamten stanął przy 90.000km Podobno przez te 155.000km był w zasadzie tylko jeden remont silnika (nowy wał i nowa góra ale nie wiem czy na raz, czy najpierw jedno potem drugie).
A może Wy macie jakieś podobne historie?
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 09-03-2023 23:36:12 przez romek.)
|
|
09-03-2023 23:34:39 |
|
|
wazniak96
Smerf Mechanizator
Liczba postów: 642
Imię: Dawid
Skąd: Lębork
Pojazd: Romet Ogar 205
|
RE: Kiedyś to było czyli o chińczykach słów kilka
Sam przez jakiś czas dobijałem Zumico Ronin 2 czyli kopia Rometa 900. Cylinder 72ccm i szedł jak przeciąg pomimo tego że kupiłem już w kiepskim stanie. Z usterek to czasami musiałem wyczyścić gaźnik bo króciec filtra powietrza był nieszczelny, klasycznie - regulator napięcia nom i tuleje gumowe na tylnim zawieszeniu (co się dziwić, często jeździł po polnych drogach).
Skuter zaliczył dwe przewrotki z czego przy jednej połamałem jakieś 80% plastików jednak jeździł dalej. Po przebiciu dętki stanął i tak stoi do dziś i raczej nigdy już nie wróci do żywych :|
Silnik w międzyczasie wyciągnąłem i wsadziłem do quata. Tam polatał z jakies 2 lata aż uwaliłem gwint na świecy. Pewnie gdybym głowicę zmienił to by dalej jeździł pomimo tego że olej puszcza już chyba w każdym miejscu
Ahhh. Co do prawka AM to mam trochę mieszane uczucia. Pamiętam jak w lataś świetności pełno tych piździków jeździło. Za każdym razem ojciec rzucał soczyste "kur!@#" bo jeździli środkiem pasa, a wyprzedzić to to na wiejskich drogach nie łatwa sprawa. Sam kartę motorowerową zdałem przy komendzie policji choć miałem wstrzymane do czasu wyleczenia nogi. Miałem wtedy krzywy piszczel i chodziłem o kulach - na czas egzaminu schowałem kule w żywopłocie ale niestety podczas ósemki musiałem podeprzeć się tą złamaną nogą i gleba xD
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 10-03-2023 17:19:54 przez wazniak96.)
|
|
10-03-2023 17:15:44 |
|
|
romek
019 rzondzi
Liczba postów: 2,181
Imię: Marcin
Skąd: NOS
Pojazd: Romet Komar
|
RE: Kiedyś to było czyli o chińczykach słów kilka
Wiesz jazda środkiem pasa to już kwestia wychowania czy zwykłego pomyślenia, choć fakt na kursie nauki jazdy pewnie instruktor zwróci uwagę jak tak będziesz jechał..
Swoją drogą nie kojarzę żebym kiedykolwiek widział w ruchu ulicznym motorower nauki jazdy (w jednym z ośrodków w moim mieście stoi co prawda skuter ,,4t w małej ramie" , i kiedyś w Ostrołęce widziałem na placu takie kible z L-ką. Egzamin u mnie w ośrodku jest na Romecie ZK-50 i Bartonie (biegówki) ale znam historię o nastolatku (z mojego miasta) co zdawał jakimś cudem na skuterze i dostał tylko na automaty, o czym został uświadomiony dopiero przy kontroli (jechał na jakimś krosie 50cm3)
Faktem jest że sam kurs nie jest długi to tylko 6h teorii i 5h praktyki. Ale koszt jest i tak wysoki (pewnie też z racji małego zainteresowania choć pewnie teoria jest ze wszystkimi razem - ja kiedy robiłem prawo jazdy na autobus to miałem zajęcia z kursantami na A i B dziwnie się czułem), do tego badania lekarskie, koszt egzaminu i samego wydania plastiku. To jest koło 1500 zł. Dokladasz trochę więcej na prawko i za cenę nowego skutera kupujesz samochód. Opłaty i paliwo droższe ale powiedzmy szczerze większa niezawodność, na głowę nie kapie i możesz przewieźć rodzinę, znajomych czy ładunek.
Dzisiaj byłem w jednym z elektromarketow i skuterów nie mieli (chyba że na sezon się pojawia, kiedyś tam stała całą wystawka przed sklepem) , jedynie elektrohulajnogi. Najtańsza chyba 1099 zł , zasięg 18km. Nie wiem, już chyba wolę rower do miasta. Ale normalny skuter elektryczny który przejedzie chociaż te 40km? Czemu nie? Tylko że cena... Z kolei używka to potencjalna mina (bateria), i nie mówię tu o wybuchu
Zastanawiam się czy z czasem i za te hulajnogi się nie wezmą rządzący, chociaż wątpię bo teraz to jest dobre i eko.
A ile raz jako kierowca wyganiam dzieciaków którzy z tym się lądują mi do autobusu
Ps. Toros w zasadzie skończony, jak będzie cieplej to chyba przejade się na miasto wieczorem bez celu jak w 2011r i tak jak wtedy na słuchawkach nuta Agnes - On and On (tak mi się kojarzy z tamtymi jazdami)
Ps. Pierwsza w Polsce była chyba Motobi Wilga a raczej Baotian nad czym kiedyś się tu zastanawialem kto pierwszy zrobił ten skuter https://swiatmotocykli.pl/motocykle/moto...mi-skuter/
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 10-03-2023 18:32:08 przez romek.)
|
|
10-03-2023 18:23:15 |
|
|
Debesta
Człowiek Sztos
Liczba postów: 1,470
Imię: Lechu
Skąd: Dęblin
Pojazd: Romet 2375
|
RE: Kiedyś to było czyli o chińczykach słów kilka
"Ludzie, nie wierzcie w to że Ja jestem. Może i jestem, nie powiem że nie"
|
|
10-03-2023 20:23:11 |
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
|
|