(31-03-2020 21:17:04)Mixol napisał(a): (...)
Ceny będą szły tylko w górę, a sprzętu będzie tylko mniej (...)
Z tym akurat stwierdzeniem (stwierdzeniami) pozwolę sobie się z kolegą nie zgodzić
Nie raz z resztą swoje zdanie na ten temat prezentowałem, a przemyślenia mam następujące i chcę się nimi z Wami podzielić:
Z moich luźnych obserwacji wynika, że rynek powoli się nasyca... żeby nie powiedzieć brzydko - "zalewa się" motorowerami Rometu. Sądzę, że wynika to z kilku powodów...
Są pasjonaci, jak My, którzy tak jak ładnie też napisałeś, chcą ratować te sprzęty (czasami nawet za wszelką cenę), ale są też
tatusiowie szykujący bądź budujący motorynki swoim pociechom, czy po prostu ludzie, których młodość przypadała na lata 70-te/ 80-te i teraz z sentymentu, choć niekoniecznie z miłości do Rometu czy pasji jako takiej, kupują te mopedy i naprawiają. Bo to ani nie jest trudna sztuka, ani specjalnie kosztowna (tym bardziej jak robi się to przez kilka miesięcy w zaciszu garażu). Poza tym dzisiaj (przynajmniej do tych "popularnych" modeli, jak
Ogar czy
Kadet) można kupić w zasadzie wszystko. Taką Motorynkę można przecież na obecną chwilę złożyć niemalże całą z nowych części, z wyłączeniem chyba tylko karterów (!).
I one [te motorowery] -
wracają z powrotem na rynek... Nie, gdybym tak napisał, to sam bym sobie w pewnym sensie zaprzeczył, bo to w sumie błąd logiczny. Ich tam wcześniej nie było, stały "w szopie u szwagra", na strychach, na składnicach złomu czekając, aż zmierzą się z przeznaczeniem i zostaną przerobione na żyletki...
Ale powstają, jak mityczny
Feniks z popiołów i
pojawiają się na rynku w nowych szatach (choć nie zawsze do końca odpowiednich...) -
dostają nowe życie. I myślę, że wskazówka tempa tego swojskiego
przyrostu naturalnego motorowerów Rometu dzisiaj wskazuje już na plus (oczywiście w pewnym sensie, ale o tym za chwilę). W końcu czasy, kiedy po skończonej jeździe zostawiało się "komarka" w rowie i szło na wioskę po następnego do zajeżdżenia, czy po chiński skuter do marketu - dawno minęły, sami to wiecie. Dziś na Romety jest moda, "renowacje" są popularnym hobby dzisiejszych czterdziestolatków, a i samo przeświadczenie, zawarte w cytowanej wypowiedzi, że "sprzętu będzie coraz mniej" zrobiło robotę, jak to się mówi i populacja mopedów z bydgoskiej fabryki rośnie, bo ludzie już ich nie wyrzucają, nie skazują na śmierć - tylko naprawiają, przywracają im blask i
z zera robi się jedynka.
Tak jak na wstępie zaznaczyłem - odnośnie wysokości cen również mam nieco inne spostrzeżenia. Finansista ze mnie żaden, ale zastanawiałem się także nad tym aspektem już jakiś czas temu... no i nie jestem przekonany, czy [ceny] będą ciągle rosły.
Po części wynika to z tego o czym wyżej napisałem, po drugie - smutnym faktem jest to, że koszt prawidłowej, (aczkolwiek raczej "podstawowej") renowacji takiego pojazdu to minimalnie 2500 - 3000PLN. Tyle, że ten pojazd
nie jest tyle wart. Przynajmniej jeśli mówimy o "zwyczajnych" modelach (eh, znów te "Ogary i Kadety"
). Doliczyć trzeba jeszcze cenę zakupu samej bazy (pojazdu) i to, co właściciel sobie jeszcze chce zrekompensować (zarobić...) - no więc widuję takie np.
dwieściepiątki wystawione za 2,5k i więcej... a niekiedy całkiem sporo (
kyrie elejson...) więcej... Kupilibyście takiego
Ogara 205 pomalowanego proszkiem, z kołami z Tajwanu i silnikiem złożonym na chińskich częściach (tak tak, ja wiem że każdy jest poskładany tylko na "ZMD zapasach magazynowych z epoki"
)? No ja nie. Taki egzemplarz będzie stał, aż w końcu jednak zmieni właściciela na innego bystrzachę, który albo go będzie umiał naprawić, albo nie, jeśli (a raczej: kiedy) wystąpi jakaś awaria i prędzej czy później taki motorower wróci* na rynek, tylko z niższą ceną...
Myślę, że naturalną koleją rzeczy będzie (pomijając oczywiście inflację) umiarkowany spadek cen, bo w końcu właściciele zaczną zdawać sobie sprawę, że chcąc sprzedać swoje
cukiereczki, będą musieli zacząć je wyceniać bardziej w kategoriach po prostu używanych pojazdów, aniżeli zabytków i unikatów** (przez duże "Z" i "U" ma się rozumieć)... W końcu nie każdy
Golf Mk II*** jest jedyny w swoim rodzaju i warty krocie. Są też te zupełnie nieszczególne, warte zwyczajnie kilka stów, choć przecież metrykalnie każdy z nich jest na dzień dzisiejszy zabytkiem, czyż nie?
Oczywiście to tylko uproszczony schemat i niuansów oraz innych tajników, czy po prostu - praw rynku - nie porusza należycie. Poza tym rzecz jasna sporo tu moich subiektywnych odczuć,
niemniej - chciałem obrazowo cały ten wywód spiąć w jedną klamrę - bo tak czy inaczej opisywany wyżej proces dotyczy
jednego uratowanego Rometa.
Ale Wy, (ja również) - zuchwale (acz wcale nie bezzasadnie) można powiedzieć "fachowcy" w tej dziedzinie - takiego motoroweru [z powyższego przykładu] nie kupimy. Bo nie jesteśmy głupi. Bo chociaż ratujemy te sprzęty od zapomnienia, to doskonale wiemy, że do tego zapomnienia jeszcze daleko, że Romet to nie Junak i że (poza oczywiście paroma rzadkimi modelami) jest tego jeszcze cała masa. I dlatego kupimy kolejnego "rupcia" za 500PLN i przywrócimy mu blask.
A tym sposobem mamy już dwa uratowane motorowery.
I tak dalej, i dalej...
Rozpatrując to w liczbach bezwględnych - bezdyskusyjnie motorowerów Rometu z Bydgoskiej Fabryki będzie tylko ubywać (no, może prócz motorynek
), natomiast patrząc na to z perspektywy przywracania ich do życia - myślę że jeszcze przez jakiś moment zawieszone w czasie, trwające w agonii mopedy spod znaku Pegaza czeka masowa rezurekcja. Jeszcze trochę ich
przybędzie. Amen.
* Tu akurat - w odróżnieniu do wcześniejszego akapitu - słowo 'wróci' jest jak najbardziej zasadne.
** Z drugiej strony patrząc no to jak się trzyma Simson cenowo - można by w taki rozwój wypadków powątpiewać. Ceny w Polsce są wręcz astronomiczne - w Niemczech na szczęście jest trochę lepiej, ale to dość specyficzny przypadek: w III RP nawet po upadku Muru Berlińskiego - choć ciągnięte z byłego NRD na potęgę - Simsony wcale aż tak powszechne nie były. Po drugiej stronie Odry z kolei, całe "tabuny" tych motorowerów były masowo przez niemiecką młodzież "upalane", aż nie było czego zbierać (skąd my to znamy?
)... Obecnie jednak Simson znów jest kultowy i pożądany, działa wiele klubów zrzeszających posiadaczy wszelkich mopedów z Suhl, a sama "kultura motorowerowa" jest już dość mocno wpisana w świadomość niemieckiej (nie tylko) młodzieży - to wszystko rzecz jasna przekłada się na ceny, a dodatkowo stabilizuje je na umiarkowanie wysokim poziomie.
*** Fanów marki uspokajam - to tylko przykład
___
Sorry
Jadek125p za ten przydługi wywód akurat w Twoim temacie, ale z drugiej strony to nie jest do końca taki OT
No i własnie w temacie Twojej maszyny - jak widać nie każdy egzemplarz opłaca się też reanimować, ale oczywiście zawsze warto próbować
LUB, na bazie takiego "trupka" poeksperymentować sobie stylistycznie