Ostatnimi czasy trochę się dzieje w moim życiu i niezbyt mam czas, żeby przycupnąć przed ekranem komputera i napisać coś na forum.
Krótko opiszę Wam, co się ostatnio działo z Universalem.
Miesiąc temu, 24 października pojawiłem się z nim na 2 Zlocie Rowerów Epoki PRL-u w Radomiu, połączonym z wyścigiem składaków i rywalizacją szosową.
Mimo, że z paroma z organizatorów już się trochę znałem przez internety lub po prostu kojarzyliśmy się nawzajem, nikomu nie mówiłem, że będę. Chciałem zrobić niespodziankę im oraz znajomym uczestnikom, którzy zapowiadali swój udział w imprezie, zwłaszcza Wigrusowi i Misiql'owi.
Decyzję o moim uczestnictwie podjąłem właściwie na dzień przed całą imprezą, wcześniej jakoś o tym nie myślałem.
Oprócz cruisera wziąłem też pownusiowego
Universala Wigry 2, którym startowałem w wyścigu składaków.
Z ojcem zaparkowaliśmy samochód przy ulicy prowadzącej do placu, gdzie odbywał się zlot. Gdy tylko "odbezpieczyłem", wyjąłem zielonego Universala z samochodu i udałem się nim ulicą w stronę placu, zostałem dostrzeżony. Im mniejsza odległość dzieliła mnie od placu, tym więcej osób odwracało głowy w moim kierunku i słyszałem słowa "Ale kozacki!". Rower od początku zrobił piorunujące wrażenie. To było wspaniałe. Byłem ogromnie dumny z mojej maszyny. Ustawiłem go wśród dopiero wówczas tworzącego się rzędu rowerów. Sporo osób się nim zainteresowało. Podczas trwania całej imprezy niemal co chwilę opowiadałem o tym egzemplarzu, bo wiele ludzi o niego pytało. Ci nieco siedzący w temacie pytali się, czy to "ten". Trochę się z tego mojego roweru celebryta zrobił ostatnio, był kojarzony z mojej strony na facebooku i z aukcji.
Ale na prawdziwego celebrytę zlotu przyszedł czas później. Przyjechał Wigrus w towarzystwie Misiql'a. Miło było ich osobiście poznać. Ujeżdżali dwa jaśkowe rowery: niebieskiego ZZR Karata (również pownusiowy) i żółte Wigry 5.
Oprócz tego poznałem osobiście wiele innych osób, które znałem z internetu, lub chociaż je kojarzyłem, m.in. członków Sprężystych czy Macieja - naszego forumowicza (nick Polmos), właściciela dwóch brązowych Universali Wigry i kilku wspaniałych Polonezów.
Były liczne konkursy: wkręcanie świecy na czas, ciągnięcie FSO 125p kombi, konkurs na najciekawszy rower zlotu czy wyścig składaków.
Wróciłem z niezłymi trofeami. Mój zielony Universal został okrzyknięty najciekawszym rowerem zlotu, a w wyścigu składaków zająłem trzecie miejsce.
Moim zdaniem, najprzyjemniejszą częścią imprezy była parada po ulicach Radomia. To było coś nie do opisania! Ulice zalały stare Romety, a za nimi klasyczne samochody. Dzwoniliśmy dzwonkami, ludzie na radomskim rynku robili nam zdjęcia. Było fantastycznie!
Impreza była niesamowita! Pomimo raczej nieciekawej i deszczowej pory roku, tego dnia pogoda szczęśliwie dopisała.
Wróciłem późnym wieczorem. Jeśli tylko będę miał taką możliwość, to pojawię się również za rok!
Galeria zdjęć
A teraz cześć druga.
Jak wiecie, od dłuższego czasu szukałem kupca na rower. Z jego sprzedażą było mnóstwo zawirowań. Najpierw osoba, która wygrała aukcję się nie odezwała, potem człowiek, który chciał kupić w ostatnim momencie (już były podane dane do przelewu) zerwał kontakt... Od kilku miesięcy trzymałem rower dla pewnego zainteresowanego, jednak on tydzień temu, na ostatniej prostej zdecydował, że jednak nie bierze.
Nie ważne kto, nie ważne co i jak. Ważne, że niemal od razu po tym, gdy rozeszło się hasło, że rower znów jest na sprzedaż, zgłosiło się do mnie kilku poważnych zainteresowanych.
No i stało się. W środę o 6 rano, gdy było jeszcze ciemno, przyjechała do mnie delegacja spod Krakowa. Rower zmienił właściciela. Cena? Mnie jak najbardziej satysfakcjonująca. Jeśli nowy właściciel tak zadecyduje, to się nią pochwali.
Dzięki temu, że sprzedałem rower kupiłem gitarę moich marzeń - Fender Stratocaster.
Przypomnę, że rower został znaleziony pół roku temu na jednym z gdańskim skupów złomu, stamtąd uratowany od przetopu i sprzedany mi. Jest w stanie oryginalnym. Od środy cieszy nowego właściciela - kolekcjonera spod Krakowa.
Tak zakończył się jeden z rozdziałów ciekawej i burzliwej historii tego egzemplarza.
Kto wie, może jeszcze kiedyś się spotkamy?